wtorek, 23 stycznia 2018

BARANIEC (Baranec) 2185 m n.p.m.



Pod Spalenou - Rohacka Dolina - Smutna Dolina - Smutna Przełęcz - Żarska Przełęcz - Smrek - Baraniec - Smrek - Żarska Przełęcz - Smutna Przełęcz - Smutna Dolina - Rohacka Dolina - Pod Spalenou



   Po naszym nieudanym urlopie większe smutki już przeszły i naiwnie wyczekiwaliśmy na poprawę pogody. Śnieg, halny i prawie trzy tygodnie fatalnej aury nie chciały odpuścić. W końcu prognozy zaczęły dawać światełko w tunelu i każdego dnia, począwszy od poniedziałku zaczęliśmy wyczekiwać weekendu. Im bliżej do niego, tym prognozy były bardziej optymistyczne. Nie mogło być zatem inaczej - jedziemy :) Pytanie tylko gdzie... szczególnie, że prawie miesiąc siedzieliśmy czekając na dobry dzień. Zatem to musiało być coś dla nas wyjątkowego, coś co odkładaliśmy dłuższy czas. Takim szczytem był Baraniec :)
   Dlaczego Baraniec ? Z kilku powodów. Po pierwsze, każdy z nas chyba ma tak, że jakieś szczyty bardziej przyciągają jego uwagę, a inne mniej. Nas Baraniec uwodził już wiele razy z okolicznych szczytów. Po drugie, biorąc pod uwagę prawie miesiąc paskudnej pogody, mamy świadomość, że ten weekend to będzie istna inwazja turystów i pchanie się w Tatry Wysokie będzie okupione korkami nie tylko na drodze ;)
 
   Jak wyglądała nasza wędrówka w kilku kadrach poniżej :)

 


   Końcówka września to już dzień dość krótki, a trasa jaką zaplanowaliśmy była relatywnie długa. Chcieliśmy się zmieścić w czasie tak, aby wrócić jeszcze przed zapadnięciem ciemności. Wędrówka miała teoretycznie zając nam 11 godzin, więc start o 7:00 wydawał się dobrym pomysłem.
   Zaczynamy oczywiście z parkingu w Dolinie Rohackiej. Samochodów już trochę stoi, więc nasze przewidywania o dużej ilości ludzi okazały się trafione. Nie zrażamy się tym jednak absolutnie bo mamy przypuszczenia, że większość pójdzie klasykami w tym rejonie, a my jednak trochę nietypowo ;)


   Dolina Rohacka jak i jej koleżanka - Dolina Smutna witają nas pięknymi kolorami jesieni. To absolutnie najlepsza pora roku na wędrowanie po górach ! Każdy metr szlaku jaki pokonujemy budzi w nas ogrom radości. Pogoda też wydaje się sprzyjać i choć w okolicach południa ma się nieco przymglić to jesteśmy dobrej myśli.


   W Smutnej Dolinie jesteśmy po raz trzeci. Choć nie jest ona wybitne piękna to można tutaj odnaleźć ciszę i spokój. Zaskakująco w tej dolinie nie wieje :) Ludzi na szlaku dość sporo choć mamy pewność, że na przełęczy pójdą w przeciwną stronę niż my ;)


   Smutna Dolina z Wołowcem i Rohaczami. Zaczyna trochę dymić, ale skoro tak było na ostatnim meteogramie to pozostaje się tym nie przejmować.


   Ostatnie metry podejścia na Smutną Przełęcz. Halny dość mocno przedmuchał śnieg jaki spadł w Tatrach, jednak miejscami sporo płatów jeszcze leży. Uważamy więc aby nie odjechać ;)


   Na Smutnej Przełęczy ludzi dość sporo. Na szczęście, jak myśleliśmy, wszyscy idą w stronę Trzech Kop i Banówki. Mgiełka nie odpuszcza, ale to zapowiada jedynie piękny spektakl, kiedy wszystko zacznie się podnosić powyżej szczytów.


   Po prostu jest klimat ! Tutaj troszkę wieje, ale to nic w porównaniu z tym co mieliśmy podczas urlopu.


   I zaczyna się taniec mgieł...


   Jesteśmy tylko my i góry... jest bajecznie !



   Choć mamy na uwadze, że dzień jest krótki to mimo wszystko co jakiś czas zatrzymujemy się aby popatrzeć na to co natura nam podaje na tacy.


   Gdzieś tam jest Baraniec...


   Za mną Rohacz Płaczliwy. Dzisiaj jednak nie będziemy na niego wchodzić aby nie tracić czasu i nie robić niepotrzebnej wysokości. Wykorzystamy ścieżkę trawersującą jego zbocze.


   Takie widoki powinny zostać bez komentarza ;)



   Jak to dobrze, że można zatrzymać czas na zdjęciach...


   Trawers Rohacza Płaczliwego jest oczywisty i przy dobrej pogodzie nie powinien sprawiać problemów. My mamy jednak nieco trudniej bo połowa drogi to spore płaty śniegu i trzeba się przez nie przebijać. Nadal jest łatwo, ale trochę bardziej czujnie i męcząco.



   Dość sprawnie przechodzimy ten odcinek i docieramy do Żarskiej Przełęczy. Od tego momentu tereny robią się dla nas zupełnie obce, a jak obce to podnosi się adrenalina i ciekawość na każdym kroku :)


   Od Żarskiej Przełęczy długim grzbietem powoli wspinamy się na pierwsze przewyższenia i w oddali możemy podziwiać za sobą Rohacze.


   Jamnicka Dolina w tych kolorach to jak obraz :)


   Momentami kłębiące chmury nie odpuszczają i robią nam dodatkowe atrakcje :) To jest po prostu niesamowity dzień wrażeń !


   Przed nami Smrek i dopiero za nim Baraniec. Radość jednak ogromna :)


   W zasadzie jak się nie obrócić z aparatem to jest niesamowicie. Choć na blogu w tym wpisie jest ledwo 40 zdjęć to w aparacie kilka setek ;)


   Po wejściu na Smreka docieramy do Przełęczy nad Puste. To dla nas jeden z ciekawszych odcinków graniowych w Tatrach Zachodnich.


   I w końcu Baraniec ! Jeszcze czeka nas bardzo porządne podejście, ale to co widzimy zachęca nas dodatkowo :) Da się w powietrzu wyczuć gościnność Barańca tego dnia :)


   Kilka kroków przed szczytem spojrzenie za siebie na wspaniałą panoramę i...


   Baraniec zdobyty ! Dzisiaj mamy naprawdę szczęście - jeszcze na podejściu widzieliśmy wierzchołek mocno przydymiony ciężką chmurą, a teraz takie okno :)


   Pogoda i warunki jak na zawołanie. To absolutnie bajkowy dzień !


   Nie wiem co napisać...


   Na szczycie siedzimy tylko i aż 40 minut. Mamy wyliczone zejście co do minuty aby wyrobić się przed zachodem. Na tyle mogliśmy sobie pozwolić. Choć zejście zazwyczaj wywołuje jakiś smutek, że coś się kończy to dzisiaj tak nie myślimy. Przed nami jeszcze raz ta sama droga tylko teraz dla odmiany bez chmurek, mgły i do tego w zachodzącym słońcu. Czy można marudzić ;) ?


   Droga powrotna niekoniecznie oznacza, że będzie z górki ;)


   Jedno z wielu miejsc na tym odcinku, które nie może umknąć uwadze :)


   I pozostawiamy wybitnie łaskawego dzisiaj Barańca. Ugościł nas bardzo zacnie za co dziękujemy :)


   Jeszcze pod górę, ale sił nam nie brakuje tego dnia :)


   Znowu mamy farta w Tatrach ! Od momentu zejścia mijamy może ze dwie osoby. W takich warunkach sam na sam z górami... na Giewoncie tego nie doświadczycie ;)


   Z Żarskiej Przełęczy znowu ruszamy trawersem. O ile rano śnieg był zmrożony i stąpało się po nim bardziej pewnie to teraz zachodzące słońce zrobiło swoje i w kilku momentach płaty ześlizgują się po trawie. Mimo, że idziemy czujnie to jedno z nas i tak doświadcza nieprzyjemnego uślizgu. Na szczęście poza chwilowym strachem nic się nie stało ;)


   Z Rohacza jakoś też nikt nie schodzi, więc nadal idziemy sami :)


   Tam byliśmy...


   Do Smutnej Przełęczy docieramy z niewielkim zapasem czasowym. Postanawiamy jeszcze to wykorzystać na małą przekąskę i ostatnie napawanie się widokami. O tej porze na przełęczy już kameralnie tylko kilka osób. Pogoda jak z katalogu :)
   Żal się stąd ewakuować, ale kiedyś trzeba. Zejście do samochodu to już formalność choć okupiona prawie 3 godzinami. Docieramy na parking przez zmierzchem i 10 minut przez zaplanowanym powrotem. Jak widać planowanie i realizacja tego planu nieźle nam wychodzi ;)
   Wyprawa na Baraniec to dla nas taka wisienka na torcie, jakaś forma nagrody za nieudany urlop. Połączenie pogody, szlaków, widoków i tego wyczekiwania przez miesiąc, aby w końcu ruszyć w góry wzbudziło w nas ogromne emocje :) I takich właśnie emocji w górach Wam życzymy !



4 komentarze:

  1. Kropka w kropkę jak szwajcarskie Engadin jesienią. Przepiękne zdjęcia, szczególnie te w chmurach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezłą turę sobie zafundowaliście. Też kiedyś byłem na Barańcu tylko całkowicie z drugiej strony ale też widoki były

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna wycieczka. Na Barańcu nie byłem, jakoś ciągle "ucieka" ale jak się widzi takie zdjęcia to aż nosi człowieka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne zdjęcia i cudowne miejsca :)

    OdpowiedzUsuń