czwartek, 21 lipca 2016

SZALONY WIERCH (Šialený vrch) 2061 m n.p.m.

 
 
 Tatrzańska Kotlina - Dolina do Siedmiu Źródeł -  Chata Plesnivec - Dolina Białych Stawów - Przełęcz pod Kopą - Szalona Kazalnica - Szalona Przełęcz - Zadnie Jatki - Szalona Przełęcz - Szalony Wierch - Szalona Kazalnica - Wyżnia Przełęcz pod Kopą - Dolina Zadnich Koperszadów - Pod Muranień - Jaworzyna Spiska
 
 
 
   Sezon górski w pełni, czas ucieka bardzo szybko, a nasza lista z pomysłami wycieczek zamiast maleć z każdym wyjazdem się powiększa ;) Taki jest efekt odwiedzania nowych miejsc i kolejnych inspiracji. Cóż, uzależnieni tak mają ;)
   Tym razem udało nam się wyjechać na nieco przedłużony weekend i pełni zapału zaplanowaliśmy trzy wypady. Na początek dawno przez nas odwlekane Tatry Bielskie. Widzieliśmy je z każdej strony, z różnych szczytów, nawet z drogi jadąc przez Zdziar, ale nigdy nie byliśmy u ich progu.  Fragment to wprawdzie Tatr bardzo malutki, ale podejść można na kilka sposobów i ciężko było nam wybrać najciekawszy wariant. W końcu zdecydowaliśmy się na opcję startu z Tatrzańskiej Kotliny z przejściem przez Tatry Bielskie i finałem w Jaworzynie Spiskiej. Nasza trasa wzbogacona o dwa szczyty zamknęła się prawie w 25 km. Jak na pierwszy dzień wędrówki to zrobiliśmy sobie porządną rozgrzewkę ;)
  
    Zapraszamy do wędrowania :)
 
 
 
 
   Pogoda zapowiada się idealna, więc ruszamy pierwszym dostępnym busem w stronę Tatrzańskiej Kotliny. Początek wędrówki wydaje się dość nudny i monotonny bo widoków zero, a szlak wiedzie cały czas lasem. W wielu momentach las jest bardzo mroczny co przy palącym od rana słońcu jest miłym akcentem. Na widoki przyjdzie jeszcze czas ;)
   Po około 1.5 godzinie marszu docieramy do Chaty Plesnivec albo z polskiego Schronisko pod Szarotką :) Nigdzie się nie spieszymy tego dnia bo mamy ten komfort, że nie musimy spędzać w drodze powrotnej 3 godzin w samochodzie. Posiadówka na śniadanko trochę nas rozleniwia, ale w końcu ruszamy się i ambitnym krokiem podążamy do Doliny Białych Stawów.
 
 
   Kilkanaście minut dobrym tempem od schroniska i w końcu coś zaczyna być widać innego niż las ;)

 
   Teren po pewnym czasie mocno się wypłaszcza i w otoczeniu niewielkich polanek usłanych rdestem wychodzimy na przestrzeń niezwykle widokową ! Po jednej stronie tatrzańskie kolosy, a na przeciwko urokliwe początki Tatr Bielskich. To jest ten moment gdzie chciałoby się zostać na dłużej :)
   Czasu mamy wprawdzie dużo, ale też nie na tyle żeby co chwilę stawać na godzinę. Szybkie zdjęcie pamiątkowe i ruszamy w dalszą drogę ;)
 
 
   Jeszcze kawałek i jesteśmy w Dolinie Białych Stawów. Na horyzoncie już pojawiają się nasze dwa zaplanowane na dzisiaj cele :)
 
 
   Zadnie Jatki z nieco bliższej perspektywy.
 
 
   Dotarliśmy. Miejsce rozejścia szlaków osłania Białe Stawy wysoką roślinnością i niewiele widzimy. Trzeba podejść nad same stawy albo nieco wyżej. My jednak póki co rozkładamy się na dostępnych ławeczkach i robimy sobie przerwę na posiłek. Od tego momentu planujemy już wejścia bezpośrednie na oba szczyty i dopiero po zejściu na przełęcz będziemy odpoczywać. Może nam to zająć około 3 godzin, więc staramy się dobrze zebrać siły :)
   Koperszadzka Grań przed nami zdecydowanie zachęca do kolejnych podbojów. Robimy przy okazji rozeznanie dogłębne Doliny Białych Stawów szukając drogi WHP 3940, taka okrężna fanaberia dojścia pod Kozią Turnię ;)
 
 
   I wywołana wcześniej Kozia Turnia widziana od Doliny Białych Stawów. Droga wejścia na przełęcz aż razi po oczach ;)
 
 
   Sentymentalne spojrzenie na Jagnięcy Szczyt :) To nasza pierwsza zdobycz po słowackiej stronie w trakcie pierwszego sezonu górskiego. Tego dnia ruch na szlakach ku naszej uciesze jest bardzo niewielki. To z pewnością zasługa piątku albo niespecjalnie obleganego miejsca.
 
 
   Za plecami zostawiamy Białe Stawki, ale też naszą symboliczną zdobycz na zakończenie zeszłorocznego sezonu po tej stronie Tatr, a mianowicie Rakuską Czubę :)
 
 
   Gdyby nie czerwony akcent to prawie jak Zakonnik Nocnej Straży ;) Jagnięcy Szczyt z tej strony zdecydowanie poważniej wygląda niż z Doliny Jagnięcej.
 
 
   Ten obrazek widzimy tak blisko pierwszy raz ! Każdy zakątek Tatr na swój sposób zaskakuje i jest piękny, ale tutaj mamy wrażenie zupełnie innego świata. Bardziej to takie fatrzańskie klimaty tylko o wiele wyżej :) Szalony Wierch wprawdzie najwyższy nie jest w tym paśmie, ale zdecydowanie z tego miejsca króluje nad okolicą.
 
 
   Na szlaku spotykamy symbolicznie kilka osób po czym na Szalonej Kazalnicy i w koło nie ma już nikogo. Wykorzystujemy moment na coś pamiątkowego. Jak na złość jednak słońce gdzieś uciekło i kolory nieco przygasły.
 
 
   Szeroka Przełęcz w dole pod Płaczliwą Skałą. W tamte okolice prosto ze Zdziaru będziemy zapędzać się późną jesienią jak okolice zmienią swoje barwy na bardziej ciepłe :)
 
 
   Z Szalonej Kazalnicy ruszamy długim trawersem na Szaloną Przełęcz. Po drodze widoki takie, że sami się nie spodziewaliśmy ;) Właśnie czujemy się wynagrodzeni za pierwsze 3 godziny nudnego maszerowania lasem ;)
 
 
   Pod dotarciu na Szaloną Przełęcz idziemy zgodnie z planem na Zadnie Jatki. Drogi nawet nie trzeba szukać bo ścieżka jest ewidentna i jeśli patrzeć pod nogi to widać jeszcze znaczniki starego szlaku. Podejście jest bardzo przyjemne, wręcz spacerowe.
   Po dotarciu praktycznie na sam wierzchołek po jego wschodniej stronie dostrzegamy niewielkie stado kozic, które niespecjalnie się nami interesuje ;)
 
 
   Zadnie Jatki zdobyte :) Niższy wierzchołek Jatek zostawiamy na inną wyprawę. W tle Szalony Wierch i jego długi trawers. Za kilkanaście minut będziemy wchodzić jego grzbietem.
 
 
   Jeszcze skromna panorama z Zadnich Jatek. Jak dla nas jest magicznie !
 
 
   Zadnie Jatki jak widać oberwane w obie strony. Same zbocza wydają się jednak nie tak bardzo strome.
 
 
   Jeszcze kilka kroków i zaczynamy wejście grzbietem na Szalony Wierch. Po drodze niewielka kopka, którą będziemy obchodzić z lewej strony. Z prawej jak się okazuje teren bardzo niepewny, a z lewej nie dość, że intuicyjny, to na dodatek widoczna ścieżka sama nas tam wprowadza.
 
 
   Podejście na Szalony Wierch stało się formalnością. Idąc zgodnie z widoczną ścieżką, trzymając się ściśle grani docieramy na szczyt bez problemów. Widokowo jest niewiarygodnie ! Panorama tak samo niesamowita jak z Zadnich Jatek jednak z dodatkiem teraz Płaczliwej Skały i całej Doliny Zadnich Koperszadów.
 
 
   Słońce gdzieś się przebija przez chmury i dodatkowo rysuje przed nami kolorowe obrazki :)
 
 
   W obliczu gór jesteśmy jednak malutkimi istotami...
 
 
   Zadnie Jatki i Bujaczy Wierch. Szkoda, że ten odcinek nie ciągnie się przez wiele kilometrów...
 
 
   Płaczliwa Skała ze szlakiem od Zdziaru. Oczywiście w dole Szeroka Przełęcz Bielska.
 
 
   Nie zabawiamy na szczycie wyjątkowo długo bo jeszcze kawał drogi przed nami. Mimo, że droga zejściowa do doliny nie jest trudna to po całym dniu jednak męcząca. W dole przełęcz, na której planujemy zrobić dłuższą przerwę na odpoczynek.
   Ledwo zaczęliśmy schodzić, a tu słońce kapitalnie przebiło się przez chmury podświetlając Kozi Szczyt !
 
 
   Ostatnie spojrzenie tego dnia na Płaczliwą Skałę z okolic Szalonej Kazalnicy. W dole po lewej widać fragment szlaku zejściowego.
 
 
   Bez pamiątkowego zdjęcia w tym miejscu nie mogło się obyć ;)
 
 
   Podziwiamy na koniec dzisiejszą główną zdobycz, i z żalem ale jednak uciekamy na przełęcz. Im szybciej będziemy na dole tym więcej czasu posiedzimy ;)
   Na przełęczy o dziwo spokojnie i bez wiatru. Jak podchodziliśmy na górę to wiało strasznie. Wprawdzie niebo przychmurzone, ale nie zniechęca aż tak aby nie chcieć rozłożyć się na dłużej. To jest ten moment kiedy głowa zaczyna odpoczywać, a ciało jeszcze jest w amoku ;)
   Siedzimy około 45 minut co jak na nas jest długim czasem. Przepakowujemy plecaki, przebieramy się w świeże koszulki i ruszamy w dół. Samo zejście jest bardzo komfortowe dla zmęczonych nóg i choć idzie się wybitnie długo to naprawdę jest wygodnie.
 
 
   Jagnięcy Szczyt centralnie. Na lewo opadająca Kopszeradzka Grań, na prawo Jagnięca Grań. W dole oczywiście Jagnięcy Kocioł. To przy okazji jeden z ostatnich widoków na tą część Tatr tego dnia.
 
 
   Zmęczeni i bardzo zadowoleni docieramy do Polanki pod Muraniem. Nie da się ukryć, że nogi już trochę bolą i z radością witamy przed sobą ostatni odcinek prostej. Jeszcze tylko 30 minut i jesteśmy na parkingu. Bardzo nas też cieszy fakt, że nie musimy siedzieć kilku godzin w samochodzie przedzierając się w ruchu ulicznym, tylko za kwadrans wskakujemy pod prysznic :)
   Wycieczka niezwykle udana i zapisze się w naszej pamięci na długo. Widokowo było to coś innego niż w Tatrach Wysokich czy nawet w Tatrach Zachodnich. Niewielki ruch turysytyczny również pozwalał na dużo większy odpoczynek niż na większości popularnych szlaków po polskiej stronie.
 
   Czas na kolejne planowanie i następną wyprawę :)
 
 
 

8 komentarzy:

  1. Od tych zdjęć bije taki spokój. Fajnie tam można się wyciszyć. Byłam w tamtych okolicach raz, ale z wielką przyjemnością powtórzyłabym wędrówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nawet w wakacyjny weekend Bielskie to oaza spokoju :) Zdecydowanie polecamy wędrowanie w tych okolicach ;)

      Usuń
  2. Ja tylko raz byłem w Bielskich, a dokładniej na tym pograniczu Bielskich i Wysokich i bardzo mi się spodobały. Taki spokój, a widoki zupełnie inne niż w innych częściach Tatr. Kiedyś na pewno tam wrócę, żeby pochodzić trochę po tych mniej znanych szczytach.

    Jedyny problem z tamtym rejonem to to, że trzeba uważać na parkowców ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas Tatry Bielskie to zdecydowana oaza spokoju choć mimo okresu niewakacyjnego troszkę ludzi spotkaliśmy :) Parkowców mijaliśmy i poza "ahojte" nie zamienili z nami słowa ;)

      Usuń
  3. Byłem w Tatrach Bielskich wielokrotnie, jednak nie zbaczałem dotąd ze szlaków turystycznych. A Szalony Wierch kusi swoją łatwością i widokami... Chciałbym zadać, a właściwie wyszeptać do ucha pytanie: czy weszliście na ten szczyt bez żadnych pozwoleń na poruszanie się poza wyznaczonymi ścieżkami, czy jednak któreś z Was posiada stosowne papiery lub status przewodnika? Jeżeli tak, to w jaki sposób można je uzyskać? Niektóre wierzchołki, takie jak Szalony i inne w Tatrach Bielskich albo Kończysta w Tatrach Wysokich wręcz zachęcają do ich zdobycia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wędrowanie po szlakach nieturystycznych jest w Tatrach możliwe jednak wymaga przestrzegania regulaminu parku. Na jakich zasadach można się poruszać w tych rejonach jest wszystko opisane we wspomnianym regulaminie. Przede wszystkim należy posiadać zgodę parku, a takową można uzyskać przez złożenie odpowiedniego wniosku. Wnioski dostępne są na stronach parku. Pozdrawiamy i zachęcamy do "realnego" podpisywania się :)

      Usuń
    2. Widzę, że z pobraniem wniosku ze strony TANAP-u może być kłopot - sekcja dokumenty odmawia dostępu, forum nie działa. Póki co, próbuję przeczytać regulamin parku w języku natywnym (http://www.tanap.org/download/navstevny-poriadok-tanapu.pdf). Jeśli dobrze rozumiem, chodzi o paragraf 4 punkt 13 w związku z punktem 5, chociaż przepisem szczegółowym są dyspozycje zawarte w załączniku 4, które, jeśli dobrze rozumiem, wyłączają rejon Tatr Bielskich spod przepisów ogólnych...

      Zgodę wydaje jedynie siedziba TANAP-u w Tatrzańskiej Łomnicy czy można o nią poprosić także w informatorium przy spożywczaku w Starym Smokowcu? Czy istnieje możliwość uzyskania akceptacji na papierze od przedstawiciela polskiego parku, która rozciągałaby się również na obszar objęty ochroną sprawowaną przez Słowaków?

      PS Realne podpisywanie się bywa utrudnione, jeżeli korzysta się z komputera służbowego. ;)

      Usuń
    3. Panie Marcinie nie zagłębialiśmy się w paragrafy ;) Poza tym z informacji jakie pojawiają się w sieci wspomniane przepisy z ustawy z 1999 roku ponoć zostały zniesione 3 lata później jednak teoretycznie nadal obowiązują. Temat jest dość szeroko opisywany na forach o tematyce górskiej. W związku z tym lepiej proszę szukać dokładnych odpowiedzi o źródła.
      Pozdrawiamy :)

      Usuń