środa, 24 sierpnia 2016

STOH 1607 m n.p.m.

 
Stefanowa -  Dolina Nowa - Przełęcz Medziholie - Stoh - Przełęcz Medziholie - Dolina Nowa - Stefanowa
 
 
 
   Ten wpis będzie bardzo wyjątkowy bo... powinniśmy napisać "Stoh" i na tym wpis zakończyć :) Nie będziemy jednak tak paskudni i pokusimy się o małe streszczenie.
 
   Wstępnie plan był taki - wyjazd w Tatry na ostatni długi weekend przed urlopem. Jednak niespodziewana kontuzja mojej stopy zweryfikowała ten pomysł i w efekcie pojechaliśmy 3 dni później na jednodniówkę do Małej Fatry. Jakoś tak się stało, że polubiliśmy niższe pagórki w tym sezonie, a że fatrzańskie okolice mają dużo do zaoferowania - bardzo nas tam ciągnie :) Chcieliśmy podczas tego wypadu wejść na oba Rozsutce i przejść znaczną część Dierów. Z tą myślą i takim planem ruszyliśmy o "naszej ulubionej porze" z domu, czyli w okolicach 3:30 w nocy ;) Prognozy pogody na ten dzień były wręcz znakomite choć należało się liczyć z mglistym porankiem.
   Od Bielska Białej w zasadzie z małymi przerwami aż do samej Terchovej mgła rozciągała się po każdej ze stron. Przyjazd na parking, wychodzimy z samochodu i nie wygląda to różowo. Pierwotnie wpadliśmy na pomysł żeby może posiedzieć w samochodzie z godzinkę aż wszystko się podniesie, ale z drugiej strony czas dłużyłby się wtedy niemiłosiernie. Po kilku minutach zwątpienia przebieramy się i ruszamy. Początek asfaltem, więc jest komfortowo jednak ścieżka szybko odbija w lewo i wchodzimy w typowo fatrzański szlak. Typowo fatrzański, czyli zamiast kamyczków jedna, wielka glina ! Po bardzo deszczowej nocy droga jaką idziemy na przełęcz daleka jest od przyjemnej, a to co mamy pod nogami przypomina masło albo plastelinę :) Nie trzeba chyba nikomu mówić, że na czymś takim buty kompletnie nie chcą trzymać i gdyby nie kije trekkingowe to każde z nas leżałoby tego dnia dziesiątki razy. Dwa kroki w przód, jeden w tył i szukanie przynajmniej skrawka terenu gdzie można postawić stopę na tyle bezpiecznie żeby nie odjechać za moment metr w dół. Co się ubawiliśmy i powkurzaliśmy to nasze :)
   Niestety plastelinowa droga to nie jedyna niespodzianka tego dnia. Bardziej obawialiśmy się tego, że wyjdziemy powyżej poziomu lasu i przywita nas mleko. Kilkanaście minut przed przełęczą spotykamy sympatycznego Pana (pozdrawiamy jeśli przypadkiem zagląda na naszego bloga), który z zamiarem wejścia na Rozsutec odpuścił i schodzi bo widoczność jest dosłownie na 2-3 metry. Dało nam to co najmniej do myślenia i ewentualnego zweryfikowania planów. Kolejne metry to obok marszu dyskusja co robimy jeśli słowa o braku widoczności się potwierdzą.
   Docieramy na przełęcz Medziholie i ku naszemu smutkowi potwierdza się gorszy scenariusz. Mleko takie, że ledwo widać na 5 metrów. Podejmujemy decyzję aby Rozsutce odpuścić i zdobyć je w idealnej pogodzie, a dzisiaj skoro już tutaj jesteśmy wejdziemy na sąsiadującego Stoha.
  
 
 
 
   Droga na Stoha to w początkowej fazie (gdzie jest bardziej stromo w kilku miejscach) poddaje w wątpliwość naszą decyzję. Szlak, a można nawet nie tyle szlak co każda nawet malutka ścieżynka jest potwornie gliniasta i ślizgamy się na tym kapitalnie ! Jeśli choć trochę się to nie przesuszy to na zejściu będziemy mieć ubaw ;)
   Mgła nadal nie ustępuje, a na zdjęciu to jedyny moment trwający może z 30 sekund kiedy przewiało i udało się aparat wyciągnąć. Od tego zdjęcia aż po sam szczyt dalsze brnięcie w mleku.
 
 
   Aż trudno uwierzyć, ale kilka chwil przed wejściem na wierzchołek pięknie przewiało :) Trwało to może ze 2 minuty i dzięki temu mamy choć jedno pamiątkowe zdjęcie ze szczytu. Pocieszającym bonusem był fakt totalnej samotności :)
 
 
   W związku z tym, że na szczycie jest skrzynka z zeszytem do wpisów to zostawiamy po sobie ślad :)
 
 
   Aż trudno w to uwierzyć, ale błoto mamy nawet na wysokości uda ;)
 
 
   Chwilę posiedzieliśmy, zjedliśmy naleśniki i co robić we mgle... schodzimy. Krótko przez przełęczą chmury podniosły się na kilka minut i znowu udało się zrobić zdjęcie. Na tym pstrykania byłoby koniec ;)
   Wycieczka pozostawia w nas ogromny niedosyt i choć nie gniewamy się na Małą Fatrę to mamy nadzieję, że kolejna nasza wizyta w tym regionie będzie dla nas bardziej łaskawa :)
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz