wtorek, 2 sierpnia 2016

ROHATKA (Prielom) 2288 m n.p.m.

 
 
Stary Smokowiec - Hrebienok - Staroleśna Dolina - Kotlina pod Rohatką - Rohatka - Polski Grzebień - Wielicka Dolina - Stary Smokowiec
 
 
    Na kolejny dzień naszego przedłużonego pobytu weekendowego zaplanowaliśmy Rohatkę. Ruszamy krótko po 4:00 na Słowację do Starego Smokowca skąd obieramy właściwy szlak początkowo w stronę Hrebienoka. Stary Smokowiec o tej godzinie jeszcze wyraźnie śpi jednak góromaniacy już przepakowują swoje plecaki na parkingu. Jak się za chwilę okazuje kilkanaście osób rusza w tym samym czasie co my :)
   Pogoda tego dnia ma być idealna do wędrowania jednak poranek jest ku naszemu zaskoczeniu wyjątkowo zimny. Ledwo ruszyliśmy w drogę i zaraz trzeba było zakładać kurtki, chusty i rękawiczki. Jedno z nas dodatkowo jest osłabione po niewielkich problemach trawiennych co wyjątkowo potęguje odczucie chłodu. Idziemy pierwsze metry z nadzieją, że słońce szybko nagrzeje powietrze i komfort wędrowania będzie dużo większy.
    Wyprawa na Rohatkę to dla nas, górskich nowicjuszy, przygoda o tyle niezwykła, że po raz pierwszy zwiedzimy nieznane nam dotąd tereny. Każde wyjście w nieznane owiane jest dodatkową adrenaliną i częstym przystawaniem aby rozglądać się w każdą stronę :)
 
 
   Jak ten dzień spędziliśmy i co udało nam się zobaczyć w kilku słowach i na zdjęciach poniżej :)
 
 
 
   Dolina Staroleśna wita nas bardzo nieprzyjemnym wiatrem. Mamy środek lata, a wiatr jest potwornie lodowaty. Czekamy aż słońce w końcu zacznie wyżej operować, ale nie da się tego przyspieszyć. Czekać nie będziemy bo w ruchu cieplej, a z drugiej strony idąc wieje tak potwornie, że szron mamy na ustach ;)
 
 
   Spacer do Hrebenioka to odcinek bez większych wrażeń. Dopiero kawałek dalej mamy pierwsze widoki. Później niebieski szlak przeplata się z leśnymi odcinkami i dopiero pod koniec przy wejściu na wyższy próg doliny zaczynają się wysokogórskie krajobrazy :)
 
 
   Pierwsze ubezpieczenia na drodze. Nie bardzo wiemy w jakim celu, ale być może jeśli ich nie zasypie to przydają się zimową porą.
 
 
   Po przekroczeniu strumienia szlak skręca o 90 stopni w lewo i w tym momencie przygląda nam się niezwykle urodziwa mieszkanka tych okolic :)
 
 
 
   Spojrzenia za siebie sprawiają, że wspomniane zimno jakby przestaje być tak bardzo dokuczliwe ;)
 
 
   Skrajna Nowoleśna Turnia i odcinek Sławkowskiej Grani. Być może tą pierwszą uda się jeszcze w tym sezonie odwiedzić :) Słońce już jest na tyle wysoko, że z każdym krokiem zapominamy o lodowatym wietrze.
 
 
   Długi Staw Staroleśny przed nami, a na horyzoncie w chmurach Mała Wysoka. Jeszcze kilkanaście minut i meldujemy się w Zbójnickiej Chacie.
 
 
   Dzika Turnia i Świstowy Szczyt wybitnie przyciągają chmury ;) Widać już też jak na dłoni długi żleb wprowadzający na Rohatkę. Szlak jednak przebiega bardziej jego prawym zboczem niż centralnie środkiem, co bardzo nas cieszy, zważywszy na zalegający w żlebie śnieg.
 
 
 
   Jeszcze ujęcie z szerszej perspektywy na końcowy fragment Doliny Staroleśnej.
 
 
   W Zbójnickiej Chacie nie gościmy za długo bo tak naprawdę ciężko mówić tutaj o gościnności. Obsługa delikatnie mówiąc nas wyprosiła bo... sprzątają ;) W związku z tym, że trochę nas przewiało zamawiamy gorącą herbatę. Jakież jest nasze zdziwienie kiedy dostajemy coś o rumiankowym posmaku w temperaturze pokojowej, a na dodatek ten delikates kosztuje 2 euro. Cóż... aby sobie nie psuć nastrojów opuszczamy w tym momencie zasłonę milczenia.
   Skrzyżowanie szlaków niebieskiego i żółtego, który to ciągnie się od Czerwonej Ławki.
 
 
   Im bliżej mamy do celu tym bardziej chmury opuszczają wierzchołki. Lepiej być nie może :) Świstowy Szczyt dzisiaj pooglądamy z każdej strony bo nie da się ukryć, że jest na długiej liście kolejnych punktów do zdobycia :)
 
 
   Chyba widać kto najbardziej wymarzł dzisiejszego dnia ;) Jeszcze kawałek i wchodzimy do Kotlinki pod Rohatką.
 
 
 
   Krótkie przerwy w słońcu tego dnia zdecydowanie nam służą ;) Mała Wysoka w tle.
 
 
   I już prawie jesteśmy. Rohatka po środku, na lewo Mała Wysoka, a na prawo od Rohatki oczywiście Turnia nad Rohatką i Dzika Turnia.
 
 
   Kotlinkę pod Rohatką przechodzimy bardzo szybko. Mniej więcej od połowy podejścia zaczyna się odcinek gdzie trzeba pomagać sobie rękami. Pierwsze kroki uparcie idziemy z kijami, szybko jednak przekonując się, że nadeszła chwila, w której są już tylko utrudnieniem. Zatem krótki postój na przytroczenie i od teraz już bez zatrzymywania się, idziemy na przełęcz.
 
 
   Po kilku zakosach dochodzimy do nieco sypkiego żlebu. Kruchość na szczęście aż tak nie przeszkadza - żleb posiada wiele wariantów wejścia bokami.
 
 
   Surowy teren w Kotlince pod Rohatką i widoczny szlak niebieski.
 
 
   Żleb od pewnego momentu trochę się spiętrza co daje dużo frajdy z wchodzenia :)
 
 
   Mamy szczęście przechodzić ten odcinek niemal w samotności. Mijamy jedynie garstkę schodzących. Niestety elementy wspinaczkowe szybko się kończą i wychodzimy ze żlebu.
 
 
   Chwila na oddech i ponownie lawirowanie między skałkami. Droga tutaj, jak w większości takowych na Słowacji, nie ma jednej ścieżki tylko pozwala na kilka opcji podchodzenia. Reasumując każdy idzie jak mu wygodniej ;)
 
 
   Mini kominek, kilka kroków w prawo i już prawie jesteśmy na przełęczy. Możemy ogłosić zdobycie celu ;)
 
 
   Na przełęczy pamiątkowe zdjęcie i raczej nie rozsiadamy się tutaj bo po pierwsze miejsca prawie w ogóle, a po drugie jeszcze kawał drogi przed nami, a nie mamy dzisiaj wyjątkowo dobrego kondycyjnie dnia.
 
 
   Słynna mina świnki raz w sezonie musi być :) Schodzimy.
 
 
   Dno żlebu wydaje się mokre i nieprzyjaźnie wyglądające. Zostawiamy zatem w spokoju pomocne klamry i schodzimy bokiem gdzie słońce wysuszyło skały. Łańcuch pomocny choć skałki dają pełen ogrom możliwości. Byle patrzeć pod nogi ;)
 
 
   Zejście nie sprawia trudności. Bardziej nieciekawy wydaje się ostatni kawałek gdzie trzeba już zejść dnem żlebu, a tam niestety będzie ślisko.
 
 
   Bardzo czujnie krok po kroku wychodzimy ze żlebu i podziwiamy widoki :) Teraz rozkładamy kije bo na piargowisku jakie nas czeka pozwoli to na bardziej sprawne zejście i zdecydowanie uchroni przed upadkiem. W dole Zmarzły Staw i szlak prowadzący od Doliny Białej Wody.
 
 
   Rohatka i ciekawie wyglądająca Dzika Turnia. Cóż... nie da się nie powiedzieć, że to kolejny punkt programu na "kiedyś tam" ;)
 
 
   Przed wejściem na Polski Grzebień jeszcze mini żlebik zasypany głazami, kilka zakosów i jesteśmy na przełęczy. Mieliśmy tutaj posiedzieć trochę, ale wieje bardzo mocno, a po naszym porannym wychłodzeniu mamy na dzisiaj dość wiatru.
 
 
   Zmarzły Staw widziany z Polskiego Grzebienia. Tutaj robimy tylko kilka zdjęć i ruszamy w kierunku Doliny Wielickiej. Gdzieś tam w dole posiedzimy dłużej ;)
 
 
   Zbliżenie na Rohatkę i ogromne piargowisko. Jak widać tutaj też nie ma jednej ścieżki.
 
 
   Polski Grzebień z obniżenia o kilkanaście metrów od strony Doliny Wielickiej.
 
 
   Podejście na Polski Grzebień z Doliny Wielickiej w kilku miejscach posiada sztuczne ułatwienia. Może nie są one jakoś wybitnie potrzebne przy suchej skale, ale kiedy popada to na wyślizganych kamieniach może być średnio wesoło ;)
 
 
   Widać, że od tej strony ruch turystyczny nieco większy niż o poranku.
 
 
   Zbocza opadające z okolic Staroleśnego Szczytu.
 
 
   Górne piętro Doliny Wielickiej oczywiście z Wielickim Szczytem. Tak, tak o nim też myślimy na "kiedyś tam" ;)
 
 
   Zasłużoną posiadówkę robimy nad Długim Stawem Wielickim. Jest tutaj na tyle spokojnie i bezwietrznie, że rozsiadamy się na prawie godzinę. Po trudnym poranku chwila lenistwa zdecydowanie zasłużona. Niestety nic nie trwa wiecznie i trzeba ruszać dalej. Przed nami jeszcze około 3 godzin porządnego marszu.
 
 
   Opuszczamy powoli Wielicki Ogród i taka oto niespodzianka na koniec... akumulator w aparacie się wyładował i w efekcie nie będzie zdjęcia wodospadu ;)
  
   Wycieczkę kończymy na parkingu w Starym Smokowcu po 10 godzinach z kawałkiem. Biorąc pod uwagę sporo przerw i jedną posiadówkę godzinną to całkiem przyzwoity wynik tym bardziej, że poranek mieliśmy bardzo ciężki. Polecamy wszystkim wyprawę na Rohatkę choć trzeba mieć na uwadze, że nie jest to koncepcja dla osób bez doświadczenia. Rohatka z obu stron ma wiele miejsc gdzie trzeba mieć obycie ze skałami i posiadać choć minimalną wiedzę poruszania się w takim terenie. Wrażenia jednak gwarantowane z nawiązką ;)
 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz