poniedziałek, 26 września 2016

CZERWONA ŁAWKA (Priečne sedlo) 2352 m n.p.m.

 
 
Stary Smokowiec - Dolina Małej Zimnej Wody - Dolinka Lodowa - Czerwona Ławka - Strzelecka Turnia - Graniasta Kotlina - Staroleśna Dolina - Stary Smokowiec
 
 
   Po pierwszej wyprawie wakacyjnej na Młynickie i Skrajne Solisko przyszedł czas na kolejne wyzwania. Zdecydowaliśmy się powędrować szlakiem turystycznym na Czerwoną Ławkę. Szlak określany mianem najtrudniejszego w Tatrach Wysokich po słowackiej stronie. Naszym zdaniem to zdecydowanie przesadzone stwierdzenie głównie z tego powodu, że trudności ograniczają się ledwo do niewielkiego odcinka przy wejściu na finalną przełęcz o nazwie Czerwona Ławka. Trudności jednak przy jej pokonywaniu nie odbiegają niczym od wielu innych fragmentów na Orlej Perci. Od niedawna, kiedy wprowadzono oficjalnie ruch dwukierunkowy na tym odcinku, droga jaka została wytyczona dla zejścia jest przez ogromną większość traktowana jako łatwiejsza forma wejścia na przełęcz ;) Bardziej podpisujemy się pod stwierdzeniem, że wyprawa na Czerwoną Ławkę jest wycieczką bardzo widokową bo mamy szansę zrobić całkiem sporą pętlę zwiedzając dwie duże doliny.
  
   Zapraszamy do oglądania :)
 
 
 
   Na parkingu meldujemy się tym razem dość późno jest to 6:45 ale to nie z naszego lenistwa tylko chcieliśmy uniknąć zimnego poranka i dużej wilgoci jaka jest o świcie. Poza tym ruszamy na szlak już po sezonie i w środku tygodnia, więc powinno się to przełożyć na umiarkowany ruch turystyczny. Zresztą na parkingu pustki całkiem spore co pozytywnie nas już nastawia na samym starcie :)
   Po przekroczeniu potoku w Dolinie Zimnej Wody ruszamy w kierunku Chaty Zamkovského. Na zdjęciu Sławkowski Szczyt i pod jego zboczami widoczna nasza droga powrotna.
 
 
   W Chacie Zamkovského robimy krótką posiadówkę aby się troszkę ogrzać i zjeść drugie śniadanie. Klimat tego miejsca wprawdzie zachęca do dłuższego lenistwa, ale trasa na dzisiaj jest dość długa i trzeba się zbierać. Po wyjściu z lasu na wyższe piętro doliny robi się wyraźnie cieplej co bardzo nas cieszy :)
 
 
   Najbardziej męczący odcinek szlaku w Dolinie Małej Zimnej Wody. Trzeba tutaj zakosami podejść dość konkretnie. Z każdym metrem jednak wchodzimy w obszar wysokogórski i skalisty. W końcu klimaty jakie lubimy :)
 
 
   I widoczek na Dolinę Małej Zimnej Wody.
 
 
   Jeszcze kilka minut i będziemy pod Chatą Terego. Póki co znajdujemy niewielki przesmyk gdzie widać nasz główny cel, czyli Czerwoną Ławkę. Połowa zacieniona, ale jest dość sucho, więc nie powinno być niespodzianek na odcinku wspinaczkowym.
 
 
   W końcu doturlaliśmy się do Doliny Pięciu Stawów Spiskich :) Przed nami maluje się ogrom tarzańskich szczytów z dwoma koronowymi, czyli mowa o Lodowym Szczycie i Baranich Rogach. Kiedy my tam się wdrapiemy ;) ? Oto jest pytanie ;)
 
 
   W dolinie jakieś resztki porannej wilgoci podbite przez słońce robią mały pokaz :)
 
 
   Chata Terego i w tle Czerwona Ławka. Ten zmarnowany gość w pomarańczowej kurtce to autor większości zdjęć i tego bloga ;)
 
 
   Znajdujemy szybko bardzo wygodny głaz i rozsiadamy się na kilkanaście minut. Nawet rozgnieciony banan z takim widokiem przed oczami smakuje zaskakująco dobrze :) Niestety odkrywamy też, że u Marty zaczyna się odklejać podeszwa w bucie ! Złość i żal zarazem ogarnia, że kupujemy buty za kilka stówek żeby po kilku wyjściach obserwować takie wydarzenia. Absolutnie nie rekomendujemy i nie polecamy butów TNF !
 
 
   Pogoda bajkowa, chciałoby się tutaj posiedzieć do wieczora i nic nie robić ! Przed nami jeszcze kawał drogi, więc pakujemy się raz dwa i dość opornie, ale idziemy dalej. Trochę wstyd bo wyprzedza nas prawie każdy ;)
 
 
   Jeszcze spojrzenie za siebie... zostawić takie widoki to grzech ;)
 
 
   Droga od Chaty Terego po kilku metrach wypłaszczenia zaczyna się pnąć dość szybko i stromo w górę. Nabieramy wysokości w kilka minut. Widoki od razu zaczynają robić się doskonałe !
 
 
   Baranie Rogi i Spiska Grzęda. Nie ma co ukrywać, że nasze nogi nas tam zaniosą. Pytanie tylko kiedy ;) ? Baranie Rogi to już obowiązkowo w przyszłym roku !
 
 
   Chata Terego robi się coraz mniejsza i za moment będziemy jej szukać po przybliżeniu obrazu ;)
 
 
   Lodowa Przełęcz. Jesienią zeszłego roku mieliśmy tą przyjemność spędzić na niej w samotności dobrą godzinę :)
 
 
   Ostatnie metry przed odejściem szlaków. Nasz odbija w lewo i potem już po piargach pod górę zakosami aż dojdziemy do opadającej ściany z Czerwonej Ławki.
 
 
   Piękna choć ograniczona widokowo panoramka na Łomnicę i Durny Szczyt.
 
 
   Pod ścianą Czerwonej Ławki zjadamy na szybko batonika, troczymy kije do plecaków i czekamy aż zrobi się nieco luźniej. Dużo ludzi nie ma, ale mimo wszystko zebrała się jakaś niewielka grupka. Z tego co jednak widzimy wszyscy idą teoretyczną drogą zejściową, czyli odcinkiem łatwiejszym, o którym wspominaliśmy na początku. Raduje nas ten widok bardzo bo dzięki temu my wybieramy opcję pierwotną tego szlaku i pociskamy w samotności ostro w górę :) Tą drogą szlak kreśli formę odwróconej litery L. Najpierw wspinamy się mocno do góry, a później mamy lekko skośny trawers w lewo gdzie łączą się obie drogi.
 
 
   Mimo, że podejście na Czerwoną Ławkę bardzo mocno ograniczone jest widokowo to postanawiamy na chwilkę przysiąść i zerknąć za siebie. Ludzie i tak idą bokiem, więc nikomu tutaj nie przeszkadzamy :)
 
 
   Fragment drogi na Czerwoną Ławkę, który zapewne każdy interesujący się tym szlakiem ma przed oczami :) Wygląda to bardzo groźnie i poważnie, a w praktyce nawet adrenaliny to nie podnosi ;) Prawda jest taka, że poniżej klamer jest sporej szerokości półka i jedyna trudność o ile w ogóle to dłuższy krok między klamrami.
 
 
   Jak widać ten dłuższy krok rozdziela wygodny stopień, więc jeśli ktoś nie jest bardzo niski to szpagatu robić nie będzie ;)
 
 
   W końcowym fragmencie niewielkim utrudnieniem jest przewinięcie się przez wystającą skałę, ale wystarczy tylko dobrze ustawić się na nogach i jednym ruchem stajemy we właściwym miejscu.
 
 
   Ostatnie kroki przed przełeczą to już prawie wypłaszczenie i gładkim trawersikiem przechodzimy na drugą stronę. Na przełęczy miejsca do posiadówki nie ma za bardzo. Można wejść nieco wyżej i posiedzieć chwilę, ale ani to wygodne ani widokowe, a na dodatek przez nieuwagę można komuś kamień obsunąć na głowę.
 
 
   My nawet nie myślimy o przerwie tylko robimy 2-3 zdjęcia i od razu schodzimy żeby też nie korkować przejścia. Tutaj na klamrach też długie nogi mile widziane ;)
 
 
   Czerwona Ławka za nami. Było fajnie choć krótko i mimo, że ludzi nie ma dużo to jednak dużo bardziej komfortowo przechodzi się takie fragmenty kiedy nie czujemy oddechu innych osób na plecach ;) Nakręceni pozytywną energią rozkładamy kije i ruszamy po kruszyźnie w dół.
 
 
   Pierwsze metry zejścia są dość wywrotkowe ;) Warto jednak asekurować się kijami. Zdecydowanie polecamy takie rozwiązanie bo od czasu kiedy wykorzystujemy kije na zejściach ilość naszych duposiadów zmalała praktycznie do zera ;)
 
 
   Schodząc z Czerwonej Ławki na horyzoncie jawi się Strzelecka Turnia. Jest to szczyt bardzo łatwo dostępny od znakowanego szlaku. W związku z tym, że pogoda bardzo dopisuje, zmęczenie jeszcze nas nie dopadło to wykorzystujemy sytuację i dreptamy na jej szczyt. Ścieżka początkowo bardzo wyraźna jednak po kilkunastu metrach trzeba już wypatrywać kopczyków. Wszystko jednak oznakowane katalogowo i bez problemów docieramy na wierzchołek. Jak się okazuje ten sam pomysł miało dwóch chłopaków, z którymi podchodziliśmy godzinkę wcześniej na Czerwoną Ławkę ;)
 
 
   Na szczycie pamiątkowe zdjęcie i kilka minut na chłonięcie widoków :) Zerkamy przy okazji w dół na drogę zejściową, wyliczamy czas do samochodu i zaczyna nas dopadać syndrom "niechcenia" ;)
 
 
   Widok ze Strzeleckiej Turni na Dolinę Staroleśną jest bardzo okazały. W oddali widać Zbójnicką Chatę i całą Nowoleśną Grań.
 
 
   Sławkowski Szczyt od lewej i Skrajna Nowoleśna Turnia. Jeden z kolejnych celów w tym rejonie Tatr.
 
 
   Strzelecka Turnia widziana od zachodu. Jak widać podejście jest prawie płaskie. Jedynie końcówka to kilka większych głazów.
 
 
   I niestety pojawia się pierwszy poziom zmęczenia. Zmęczenie to nie tyle efekt samej wędrówki co wysokiej tempreatury i braku wiatru. Odczuwalność ciepła i prażące słońce wyciskają więcej energii niż pogoda w chłodniejsze i pochmurne dni.
 
 
   Na tle wielkiej ściany Jaworowego Szczytu.
  
 
   Zbójnicka Chata już na widoku. W zachodzącym słońcu na tle masywu Sławkowskiego Szczytu wygląda to miejsce bardzo zacnie :) Pod schroniskiem siadamy na moment w cieniu żeby zebrać się w sobie i ruszamy dalej. Droga na parking to nieco ponad 2 godziny, ale jak już wejdziemy w las i uciekniemy od tego słońca to będziemy bardzo szczęśliwi :)
 
 
 
   Ostatnie zdjęcie tego dnia przy zejściu do doliny. Na pierwszym planie Strzelecka Turnia, która z tej perspektywy wygląda bardzo okazale :)
   Wycieczkę tego dnia kończymy po prawie 12 godzinach. Dość wolne tempo to efekt upalnego dnia i wejście na Strzelecką Turnię co w sumie z posiadówką zajęło nam około 45 minut. Trasę jaką przeszliśmy bardzo polecamy choć dla niewprawnych trzeba mieć na uwadze, że jest ona dość długa i suma przewyższeń nie należy do najmniejszych. Trudności techniczne są zdecydowanie przesadzone w wielu opisach i tego nie należy się bać :)
 
   Wracamy do Starego Smokowca, wsiadamy do samochodu, kierunek Bukowina i za dwa dni ruszamy na kolejne podboje :)
 
 

6 komentarzy:

  1. Szlaki po sezonie turystycznym wydają się przyjemniejsze. Jestem zwolenniczką jesiennych wypraw, przede wszystkim za złoty urok samej pory roku, ale na to jeszcze troszeczkę trzeba będzie poczekać. Troszeczkę.
    Opisujesz bardzo ciekawie, zdjęcia są przepiękne, choć to przecie natura malowała ;) gratulacje za świetny kadr.
    Zapowiadam swoje przyszłe wizyty, bo blog zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
    Pozdrawiam serdecznie, do siebie również zapraszam, myślę, że mogę także zainteresować, ja wędruję po Alpach szwajcarskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa tym bardziej, że nie uważam siebie za mistrza w tej materii :) Do zdjęć mam nieco lepszą rękę choć i tutaj wypadkową jest światło i warunki. Trzeba też zauważyć, że nie noszę ze sobą ciężkiego sprzętu, a jedynie niepozornego bezlusterkowca :)
      Z przyjemnością będziemy do Ciebie zaglądać i nawet wrzucimy do ulubionych ! Nam też zapału nie brakuje do wędrowania, więc i u nas coś ciekawego będzie można zarówno poczytać jak i pooglądać :)

      Usuń
    2. Bezlusterkowiec zawsze się przydaje! Czasami na stromej skale aparat należy bezpiecznie schować do plecaka, ale cyfrówka w kieszeni gotowa :)
      Warunki i światło to ciekawa kwestia, większość myśli, że słoneczna pogoda jest sprzymierzeńcem, a tu własnie odwrotnie. Zbyt ostre słońce na dużej wysokości potrafi zniszczyć wszystkie obrazki.

      Usuń
    3. Cały materiał fotograficzny na naszym blogu to jedynie bezlusterkowiec z podstawowym obiektywem ;) Wybór jest świadomy ze względu na gabaryty i wagę, a jakość obrazu z matrycy nie ustępuje lustrzankom bo tak naprawdę to jedna i ta sama technologia ;)
      Czasami jednak przydałby się bliżniaczy aparat bo jedno z nas z aparatem w ręku wypuszcza się na wiele metrów do przodu, a drugie wtedy mogłoby robić zdjęcia.
      Z pogodą jest jak napisałaś, dużo słońca to często wada niż zaleta :)

      Usuń
  2. Witam
    Da radę pójść na Czerwoną Ławkę i Lodową Przełęcz w 10.2 godz , ze startem i powrotem do Starego Smokowca. Dodam że formę mam niemal jak u żołnierza piechoty. Ten pomysł bardzo siedzi mi w głowie tylko nie wiem na ile jest to wykonalne. Patrząc na same liczby - dystans i profil wysokości jest to ogarnięcia.
    Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo rozumiemy pytanie ;) Chcesz wejść na Czerwoną Ławkę, zejść do doliny, wejść na Lodową Przełęcz i zejść ponownie czy mówisz o pętli przez Mały Lodowy Szczyt ?

      Usuń