wtorek, 18 kwietnia 2017

KLIMCZOK 1117 m n.p.m.



Dolina Wapienicy - Polana Kamienica - Szyndzielnia - Klimczok - Trzy Kopce - Stołów - Błatnia - Dolina Wapienicy


   Po długiej przerwie zimowej w końcu odkurzyliśmy nasze górskie buty i ruszyliśmy na powitanie wiosny :) Z każdym sezonem nie potrafimy przełamać się do niskiej temperatury i wprawdzie z bólem serca, ale jednak wegetujemy patrząc w prognozy pogody aż będzie choć namiastka dodatniej temperatury ;)
   Nie udało nam się załapać na pierwszy wiosenny weekend z racji obowiązków zawodowych i usilnie chcieliśmy to nadrobić. Nie tracąc okazji ruszyliśmy tydzień później. Pogoda wprawdzie diametralnie odmienna, ale nie ma co wybrzydzać. Plecaki spakowane i pakujemy się do samochodu. W Beskidy mamy na szczęście dość blisko, więc za nieco ponad godzinę pojawiamy się na parkingu w Wapienicy. Za cel tego dnia obieramy Szyndzielnię, Klimczok i finalnie Błatnią. Mapa pokazuje bardzo spacerową pętlę, więc nie forsując tempa powinniśmy w 6 godzin pojawić się ponownie w punkcie wyjścia.
  


   Na parkingu pustki mimo, że godzina do wczesnych nie należy. Zabieramy swoje graty i ruszamy krótki odcinek asfaltem. Na wysokości zapory wodnej szlak odbija ostro w górę. W nocy trochę padało, więc od samego startu robi się błotniście.
   Podejście pod Szyndzielnię szlakiem żółtym nie jest wprawdzie wymagające, ale 700 metrów przewyższenia trzeba zrobić. Jak na Beskidy jednym ciągiem to całkiem sporo ;)
   Pod schronisko docieramy bardzo szybko i przez chłodek na zewnątrz ładujemy ogrzać się do środka. Gorąca herbata hartuje naszego ducha i ruszamy dalej. Zaraz po wyjściu ze schroniska takie oto widoki. Troche mgliście wprawdzie, ale przy dobrej pogodzie może się tutaj podobać :)


   Ścieżka z Szyndzielni na Klimczok to wręcz spacerowa autostrada, miejscami o szerokości kilku metrów ;)


   Klimczok w pełnej okazałości ! Na szczęście jakieś widoki są, więc nie jesteśmy bardzo rozczarowani. Przysiadamy na kilka minut pod choinkami na wygodnej ławie i delektujemy się ciszą, która o dziwo panuje w koło. Ludzi można policzyć na palcach, więc gwaru nie słychać, a wiatr zerowy.


   Momentami nawet pojawia się jakieś słońce :) Robimy kilka zdjęć i ruszamy dalej. Czeka nas teraz niecałe 1.5 godziny marszu na Błatnią. Tam planujemy dłuższą posiadówkę i mały piknik :)


   Tereny w koło robią się momentami całkiem ciekawe :) Przed nami szczyt o nazwie Trzy Kopce. Trudno to szczytem nazywać, ale nie da się ukryć, że teren w tym miejscu faktycznie jakby wyższy ;)


   W tle z morza chmur i mgły wyłania się dla nas szczyt trochę sentymentalny. Skrzyczne, bo od niego wszystko się zaczęło - jest dla nas początkiem przygody z górami. To właśnie tam stawialiśmy swoje pierwsze nieporadne kroki :)



   Chwila zadumy z symbolem naszej górskiej przygody w tle...



   Gdzieś na żółtym szlaku między Klimczokiem, a Błatnią.



   Po przejściu bardzo przyjemnego odcinka docieramy do rozległej polany na Błatniej. Tutaj pod schroniskiem posiedzimy z godzinkę i będziemy cieszyć się wiosną, jedząc dobre kanapki :)

 
   W tle droga jaką przebyliśmy :)
  
   Po długim relaksie przed urokliwym schroniskiem zbieramy się leniwie i dreptamy niebieskim szlakiem na parking. Droga powrotna jak się okazuje jest bardzo przyjemna i miejscami nawet widokowa. Wracając już rodziła się pokusa aby tą trasę w jakiś leniwy dzień zrobić w odwrotny sposób ;)
   Na parking docieramy jak planowaliśmy po nieco ponad 6 godzinach. Pętelka bardzo przyjemna i spacerowa. Dobra na przetarcie wiosenne aby przywitać się ze szlakami i otworzyć sezon górskiego wędrowania :)
 

13 komentarzy:

  1. Staram się mimo wszystko nie wyjść z wprawy, aby wiosną nie okazało się, że nie mam siły wejść ;) Dlatego chętnie zimą ruszam na szlak, ale na jakiś niższy, nie mam profesjonalnego sprzętu na śnieg. I o tym jednak myślę, bo bez względu na temperatury, ja po prostu nie mogę usiedzieć w dolinie i tylko patrzeć się na te góry dookoła ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kondycję utrzymujemy cały rok, więc nie mamy raczej problemów z wyjściem po dłuższej przerwie. Jak pisaliśmy jednak w tekście niska temperatura wyraźnie nas zniechęca. Szukamy ciągle natchnienia na zimowe wędrówki i nie umiemy znaleźć ;)
      Odwzajemniamy pozdrowienia :)

      Usuń
  2. "Z każdym sezonem nie potrafimy przełamać się do niskiej temperatury i wprawdzie z bólem serca, ale jednak wegetujemy patrząc w prognozy pogody aż będzie choć namiastka dodatniej temperatury ;)" - błąd, wielki błąd! :) No ale dobrze, mamy już wiosnę (przynajmniej w kalendarzu) to i relacje na blogu u Was będą chyba częściej się pojawiać. Pozdrowienia i uściski! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby zima oscylowała względnie w okolicach zera to możemy chodzić wszędzie :) Są ludzie dla których niskie temperatury nie są przeszkodą, a dla innych stanowią ograniczenia. Pobiegać z godzinę przy -10 to nie problem, ale wędrować 10 godzin i więcej to już mimo wszystko nie dla nas. Paradoksalnie zimowe kurtki i raki w szafie ciągle czekają ;)
      Pozdrawiamy również serdecznie i wiosennie :)

      Usuń
  3. Nie szkoda Wam tego straconego sezonu zimowego? Może jednak warto spróbować w przyszłym roku? Bo zima w górach jest piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda, ale może jak kilka osób na nas siądze to przynajmniej Beskidy zimą obejdziemy ;)

      Usuń
    2. Dla Ciebie Artur -20 to sympatyczna wycieczka, a dla nas to stan hibernacji ;) Dużo sprawniej nam idzie wędrowanie przy +35 niż na dużym mrozie. Obiecujemy jednak w następny sezon zimowy choć trochę pozwiedzać Beskidy :)

      Usuń
    3. Trzymam za słowo :) Wiadomo, nie trzeba od razu ruszać przy -20 i śniegu po pas, ale przy kilku stopniach na minusie i ładnej pogodzie? Czemu nie. Powodzenia :)

      Usuń
    4. Wiecie, ja też nie lubię mrozu. Moje stopy i ręce bardzo źle znoszą niskie temperatury. Ale nie poddaję się! :) Szkoda mi takiej hibernacji. Z resztą, ze mną by w domu nikt nie wytrzymał :D jakbym miała mieć dłuższą przerwę od gór.

      Usuń
    5. Staramy się Was rozumieć, ale to trzeba lubić po prostu :) Traktujemy wędrowanie po górach jako przygodę i formę relaksu, a brodzenie w śniegu po pas przy dużym mrozie to bardziej walka o przetrwanie ;)

      Usuń
  4. Znam Klimczok tylko w wersji zimowej i ta pozbawiona niemal śniegu wydaje się ciutkę mniej urzekająca. Mocno myślę o Beskidzie Śląskim jesienią. W odsłonie żółto-pomarańczowej musi prezentować się wyśmienicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my przeciwnie w zimowej scenerii jeszcze nie znamy :) Tutaj nas ciągle namawiają do zimowego wędrowania i może dzięki takim zdjęciom uwierzymy w magię zimy :)
      Bardzo fajna strona o górskiej tematyce. Z pewnością będziemy systematycznie zaglądać :)

      Usuń