środa, 17 czerwca 2015

ŻÓŁTA PRZEŁĘCZ 2028 m n.p.m.

 
  
   Brzeziny - Dolina Suchej Wody - Dolina Czarna Gąsienicowa - Żółta Przełęcz - Dolina Pańszczyca - Waksmudzka Rówień - Czerwone Brzeźki - Dolina Suchej Wody - Brzeziny
 
 
   Jak to miło ponownie zawitać w Tatry ! Oczywiście znowu mordercza pobudka o 2:30, ponad 2 godziny w samochodzie i w końcu parking. Tym razem jednak długi weekend i spodziewaliśmy większej ilości turystów co od razu było widać na miejscu mimo wczesnej godziny przyjazdu. Ruszamy, plan mamy ambitny na ten dzień bo chcemy wejść na Wierch pod Fajki. Od razu uprzedzam, że chcemy tylko wejść, a nie przejść całą granią. To jeszcze za wysokie progi dla nas ;) Dwa czynniki składowe jednak mogą nam pokrzyżować plany na ten dzień (moje niedoleczone przeziębienie i zapowiadający się potworny upał) i jak się później okazuje bardzo skutecznie. W efekcie czego kończymy naszą wyprawę zdobyciem jedynie Żółtej Przełęczy, która pierwotnie miała być jedynie punktem odpoczynku przed wejściem na Wierch pod Fajki. Cóż... trzeba liczyć się z tym, że nie zawsze osiąga się swoje zamierzone cele. Na pewno jednak tutaj jeszcze wrócimy bo nie można tego tak zostawić ;)
 
    Jak to mniej więcej wyglądało tego dnia zapraszamy do naszej relacji ;)
 
 
 
 
 
   Z Brzezin szlak wiedzie niestety bardzo nudną drogą, ale przynajmniej można iść dość szybko i sprawnie pokonuje się kolejne metry.



   Po wyjściu z Murowańca, kilkanaście minut pod Czarny Staw Gąsienicowy i już wyłania się Kościelec, a w tle za nim Kozi Wierch.



   Korzystamy z dobrodziejstwa wczesnej godziny i braku tłumów na stawem robiąc pamiątkowe zdjęcie ;)


   Ależ mi chodzi po głowie Żleb Zaruskiego na Kościelcu... spróbujemy zapewne w tym roku jak tylko śnieg stopnieje i będzie bardziej sucho :)




   Pod Zawratem jeszcze całkiem dużo śniegu, ale widać kilka osób, które dzielnie walczą na podejściu ;)


   Wchodzimy na szlak na Granaty i szybko nabieramy wysokości. Widoki przy dobrej pogodzie z tego miejsca na Czarny Staw Gąsienicowy są fantastyczne co widać zresztą po uśmiechu ;)



A tymczasem w Żlebie Drège'a mimo sporej ilości śniegu dwóch wspinaczy zaczyna się rozpakowywać. Wielki podziw i szacunek dla tych śmiałków !


   Gdzieś tam mniej więcej jest nasz cel pośredni dzisiejszej wyprawy.



   To się tylko tak może wydawać, ale wbrew pozorom jest dość stromo i trzeba po trawkach szukać zakosów. Wchodzenie pionowe nie jest zbyt przyjemne.



   I w końcu udaje nam się dotrzeć na przełęcz. Po zrzuceniu plecaka idę zobaczyć dalszą drogę jednak po krótkiej rozmowie dochodzimy do wniosku, że w takim upale, niedoleczony do końca chyba jednak nie dam rady wspinać się dzisiaj. Z wielkim żalem, ale trzeba odpuścić. Chwila nieuwagi w takim momencie i możemy już tutaj nigdy nie wrócić. Góry nie uciekną ;)


   Taka niespodzianka, jakieś kwiatuszki wyrastające wprost ze skały, magia ;)



   Widoki na Żółtej Przełęczy są niestety dość ograniczone. Pewnie z Wierchu spod Fajki byłoby dużo ciekawiej...


   Oba żleby w kierunku Pańszczycy na pewno nie służą do zejścia ! Wygląda to na zdjęciu bez emocji, ale na żywo to nieźle oberwane kamienie.



   Ostatni rzut okiem aparatu na Zawratową Turnię, Świnicę, Kościelec i idziemy dalej.




   W tle oczywiście Żółta Turnia, szkoda, że oficjalnie nie można jej zdobywać...




   Przeprawa przez złomowisko wymaga sporej uwagi. Niektóre złomy są bardzo zdradliwe i można nieźle skręcić albo nawet co gorsze złamać nogę.



   Dolina Pańszczycy w całej okazałości i po lewej droga na Krzyżne.



   A my powoli schodzimy nad Czerwony Staw Pańszczycki. Pierwsze chmury na niebie dzisiejszego dnia.




   Krokusów już nie ma od miesiąca w Tatrach, ale za to na brak flory narzekać nie można.



   Po odpoczynku nad stawkiem ostatnie spojrzenia na obraz Pańszczycy za nami i męczące prawie 3 godziny marszu w upale...




4 komentarze:

  1. Upał bywa czasem nieznośny, fakt. Szkoda, że nie poszliście na pierwszy wierzchołek Wierchu pod Fajki. Teren łatwy, widok na Pańszczycką Turnię i dalszą część Grani Fajek dość interesujący.
    Bardzo ciekawy cel wybraliście i zachęcam do powrotu przy lepszym zdrowiu:-)

    Dzięki za dobre słowa o blogu, choć ostatnimi czasy zostaliśmy mocno zniechęceni do dalszego jego prowadzenia przez toksyczne środowisko internetowe o tematyce tatrzańskiej.
    Taki trochę "wyścig szczurów " nie wiadomo za czym. Może jeszcze powrócimy do kolejnych wpisów, a Wam życzę powodzenia w kolejnych wycieczkach:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naszym skromnym zdaniem warto dzielić się swoją pasją bez względu na okoliczności, a krytyków nigdzie nie brakuje. Róbcie nadal swoje bo naprawdę macie pasję w tym i dzięki Waszym wpisom można nabrać wiele inspiracji do odwiedzania niektórych zakątków Tatr. Mało jest tak merytorycznych blogów. Jak szukamy dokładnej topografii Tatr to tylko do Was ;)
    Dziękujemy również za miłe słowa i do zobaczenia na szlaku... Tatry nie są takie duże ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kwiatek wyrastający ze skały super :)

    A wycieczka mimo choroby i tak nie taka zła. Wiadomo, że lepiej nie ryzykować, góry nie uciekną. A o wypadek wcale nie jest jakoś trudno... To przy następnej próbie padnie już Grań Fajek? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiamy się Arturze, że Grań Fajek to jeszcze nie ten ani kolejny sezon ;) Brakuje nam obycia się z liną i asekuracją. Będziemy jednak (mam nadzieję) nad tym pracować w nadchodzącym roku :)

      Usuń