czwartek, 14 stycznia 2016

ŚWISTOWA CZUBA 1763 m n.p.m.

 
 
 Palenica Białczańska - Dolina Rybiego Potoku - Morskie Oko - Świstówka Roztocka - Świstowa Czuba - Dolina Pięciu Stawów Polskich - Dolina Roztoki - Palenica Białczańska
 
 
 
   Kolejny wpis tatrzański pojawia się u nas ze sporym opóźnieniem, ale może to i dobrze bo w czasie kiedy w górach zima na całego możemy sentymentalnie wrócić jeszcze do jesiennych kolorów :) Wyprawa jaką chcemy poniżej przedstawić to tatrzański klasyk na krótki dzień, czyli spacerek prawie znad Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Świstówkę Roztocką. Trasa idealna dla początkujących ponieważ nie jest wybitnie długa i nie przedstawia żadnych trudności. Widokowo jednak zapewnia szerokie spektrum wrażeń i to bez większego wysiłku :) Na tą wycieczkę wybraliśmy się w połowie listopada i jak się później niestety okazało była to nasza ostatnia wizyta w Tatrach w 2015 roku. Szkoda, ale z drugiej strony nowy sezon już za pasem i szykujemy energię na kolejne wyzwania :)
   Poniższa wyprawa wpisuje się w nasz cykl dwudniowych wyjazdów i znowu musimy stwierdzić, że takie rozwiązanie pozwala idealnie wykorzystać czas wolny, a przy okazji nie zarywać połowy nocy na podróż. Nie ma to jak swobodnie wstać o świcie i za 45 minut być na szlaku :)

 
   Nostalgicznie zapraszamy na ostatnią wyprawę mijającego sezonu :)
 
 
 
   Docieramy do Morskiego Oka krótko przed godziną 8:00 i w porównaniu do dnia poprzedniego jest dużo bardziej zimno i miejscami bywa ślisko. Pogoda jednak ma dzisiaj bardzo dopisać i jak wyjdziemy trochę wyżej to powinno być cieplej.
 
 
   Nad Morskim Okiem nie ma nikogo, absolutnie nikogo :) Wykorzystujemy sytuację i robimy kilka zdjęć, a przy okazji czerpiemy radość z tego miejsca... radość, która za kilka godzin będzie tutaj znacznie zaburzona...
 
 
   Mnich o każdej porze dnia i roku wygląda zjawiskowo. Póki co jeszcze nie wpisujemy go na naszą listę celów, ale kto wie co nam się odmieni w przyszłym roku :)
 
 
   Po drugim śniadaniu w schronisku nad Morskim Okiem i przepakowaniu plecaków zbieramy się na właściwy szlak. Po zaledwie 2-3 miutach asfaltem odbijamy w lewo w niepozornym miejscu znakowanym na niebiesko. Czasu mamy bardzo dużo, trasa nie jest długa, więc leniwie przebieramy nogami pnąc się pod górę.
 
 
   Jak już wspomnieliśmy na wstępie szlak przez Świstówkę należy do bardzo łatwych i mało wymagających jednak pojawia się jeden fragment gdzie osoby o większej wrażliwości na ekspozycję mogą mieć chwilę przerażenia :) Trzeba przejść malutki trawersik po oberwanym zboczu, z którego opada całkiem stromy żleb. Miejsce kiedyś było ubezpieczone łańcuchem o czym świadczy pozostawiony pręt mocujący. W każdym razie wystarczy bardziej się skupić, patrzeć pod nogi i przechodzimy bez problemów ;)
 
 
   Mniej więcej w połowie szlak robi się bardziej płaski i dreptamy wygodną ścieżką delektując się coraz większymi widokami.
 
 
   Kilka metrów przed dościem do Świstówki Roztockiej rozciąga się piękna panorama na Tatry Bielskie i Jaworową Grań.
 
 
   Po drugiej stronie odcinek Orlej Perci jaki mieliśmy przyjemność przejść w tym sezonie i nasza pierwsza tatrzańska zdobycz, Krzyżne :)
 
 
 
   Po przejściu przez Kępę teren lekko obniża się i wprowadza nas w usypisko ze złomów. Na całym odcinku trasy to ciekawy i malowniczy fragment.
 
 
   I ponownie Tatry Bielskie za naszymi plecami. To chyba z polskiej części Tatr najlepsze miejsce do obserwacji tego zakątka po stronie naszych sąsiadów. Przy zachodzącym słońcu widoki tutaj zapewne zwalają z nóg :)
 
 
   Słońce chowa się za Opalony Wierch... ostatnie metry i za chwilę przechodzimy na stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich. Szykujemy się jednak chwilę wcześniej na niebanalne widoki :)
 
 
    To jedno o ile nie jedyne miejsce w Tatrach gdzie przy niewielkim nakładzie sił można dostać tak dużo za tak niewiele :) Mamy wprawdzie pecha bo wieje tutaj silny wiatr (spora różnica ciśnień między grzbietem Miedzianego) i nie zabawiamy długo, ale i tak buźki nam się uśmiechają bardzo radośnie :)
 
 
   Nostalgia pojawia się automatycznie w sercu i trzeba chłonąć widoki bo muszą wystarczyć na długo...
 
 
   I jeszcze na drugą stronę... naprawdę pięknie :)
 
 
   Gdzieś tam w dole, w dolinie jest nasza droga powrotna. Po lewej opadający Skrajny Wołoszyn.
 

   Mimo, że na zegarku jeszcze wczesna pora to nie zabawiamy długo na Świstówce i ruszamy lekko w dół na Świstową Czubę. Ten odcinek jest trochę piargowy i trzeba uważnie patrzeć pod nogi. Cieszy nas fakt, że temperatura nie spadła tutaj poniżej zera i nie ma oblodzeń na szlaku. No może miejscami jest delikatna warstwa lodu, ale to jedynie miejscowo i nie spowalnia nas to specjalnie.
 

   Świstowa Czuba za nami i mamy chwilę aby zapozować po raz kolejny na tle Doliny Pięciu Stawów Polskich :) Mamy to szczęście, że tego dnia ludzi jak na lekarstwo.
 

   Po serii zdjęć zbieramy się w sobie i teraz już bez spowalniania zasuwamy do schroniska... należy się szarlotka za dzisiejszy trud :)
 

Schronisko już widać coraz bliżej. W tle Kozi Wierch. Od niego zaczynaliśmy kończący się właśnie sezon tatrzański. Zimową porą ten szczyt kosztował nas sporo nerwów, wysiłku i nauczył nas ogromnej pokory.
 

   Mieliśmy od razu pójść do schroniska, a jednak pokusa na zdjęcie wzięła górę :) W tle Walentkowy Wierch, który trochę z rozsądku wypadł nam z planów wyprawowych.
 
 

   Ostatni pstryk i wchodzimy do środka. Jakoś tak wyszło, że przy schronisku jeszcze zdjęcia nie mamy. Jakby nie patrzeć to ważny punkt na mapie :)
 

   No cóż... miała być szarlotka w nagrodę za przebytą drogę, a skończyło się na kanapce i naleśnikach własnej roboty. Kolejka do kuchni od samych drzwi i na dodatek jakoś opornie przesuwała się do przodu. Po 10 minutach czekania zrezygnowaliśmy. Naleśniki też były smaczne :)
   Opuszczamy schronisko i udajemy się czarnym szlakiem do Doliny Roztoki. Pierwsze metry za schroniskiem spodziewaliśmy się lodowiska i nie byliśmy zaskoczeni. Tutaj są niewielkie cieki wodne i lód na szlaku to raczej norma. Raki wprawdzie w plecaku na wszelki wypadek, ale te kilka metrów sprawnie pokonujemy bokiem asekurując się kijkami.
 

   Świstowa Czuba i odcinek szlaku jakim dreptaliśmy prawie 2 godziny wcześniej. Szkoda, że nie załapaliśmy się na słońce... Miedziane było tak nieuprzejme i zrobiło cień ;)
 

   Rzeżuchy i rozejście szlaków. W tym miejscu chowamy aparat do plecaka bo dalsza część drogi już pojawiła się na naszym blogu, a poza tym fotografowanie lasu niespecjalnie ubogaca materiał na blogu ;)
   Wycieczkę uznajemy za bardzo udaną mimo, że na minus należy zaliczyć nieprzyjemny wiatr i brak szarlotki w schronisku ;) Parking po niecałych 2 godzinach, przebieramy się i spokojnie wracamy do domu dywagując o dwudniowym wypadzie tatrzańskim :)
 
 
 

10 komentarzy:

  1. Świetne fotografie. Warunki mieliście do pozazdroszczenia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy Robercie choć patrząc na Twoje prace nam daleko do dobrych fotografii :) Fajnie jednak, że ktoś wyraża pozytywną opinię. Zapraszamy częściej :)

      Usuń
  2. Kolejne piękne tatrzańskie kadry u Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda nawet dopisała choć spodziwaliśmy się większej ilości zdjęć z tej trasy :) Dziękujemy.

      Usuń
    2. Puk, puk! Jest tam kto? Cicho tu u Was od jakiegoś czasu :(

      Usuń
    3. Małe zawieszenie... już wracamy ;)

      Usuń
  3. Przyjemna wędrówka i piękne zdjęcia. Cudownie wygląda Morskie Oko bez ludzi. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morskie Oko faktycznie ma swój urok, ale pod warunkiem, że jest bez tłumów. Takie obrazki to chyba tylko o wczesnym poranku ;) Dziękujemy za miłe słowa i zapraszamy częściej :)

      Usuń
  4. Po przeczytaniu i załączonych zdjęciach wybraliśmy się na szlak i jest widokowo warty każdego wysiłku. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemnie nam, że poniekąd zachęciliśmy do odwiedzenia tego miejsca. Zapraszamy do innych wpisów :)

      Usuń