czwartek, 22 października 2015

KRYWAŃ (Kriváň) 2494 m n.p.m.

  
 
 
Dawne Schronisko Ważeckie - Jamski Staw - Pawłowy Grzebień - Mały Krywań - Krywań - Mały Krywań - Wyżnia Przehyba - Trzy Źródła - Dawne Schronisko Ważeckie
 
 
 
 
   Po fantastycznej wyprawie na Furkot przyszedł czas na kolejną zdobycz urlopową i za cel postawiliśmy sobie Krywań. Jakoś specjalnie nas ten szczyt nie pociągał od samego początku przygody z Tatrami to jednak należy do Wielkiej Korony Tatr i wypadałoby go prestiżowo zdobyć :)
   Krywań jak wszyscy wiedzą to narodowa góra Słowaków. Nie będziemy odosobnieni w poglądzie, że ma ona podobny wymiar symboliczny jak dla Polaków Giewont. Mając to na uwadze specjalnie wybraliśmy taki termin wejścia aby uniknąć w miarę dużego natężenia ruchu turystycznego. Poniekąd plan się powiódł choć obstawiamy, że tego dnia w innych miejscach było bardziej pusto :)
   Po zdobyciu Koprowego Wierchu i Furkotu nogi mieliśmy już nieco rozchodzone, ale też i zmęczone dreptaniem. Dało się to odczuć zaraz po wyjściu z samochodu :) Jednak po 30 minutach rytmicznego marszu organizm wkręca się na swoje obroty i gładko bez problemów weszliśmy w świetnym czasie na samą górę. 
   Start naszej wyprawy wybraliśmy z miejsca o nazwie Dawne Schronisko Ważeckie i postanowiliśmy zrobić pętlę w stronę wschodnią szlakiem czerwonym po czym zdobywając szczyt zejść zielonym przez Trzy Źródła na parking. Zaraz na starcie byliśmy lekko zaskoczeni, że czerwonego szlaku brak w oznaczeniach na tablicach :) Tym faktem nie byliśmy zdezorientowami tylko my, ale i jeszcze kilka osób startujących w tym samym czasie. Poniekąd każdy po chwili konsternacji wybierał szlak zielony. My jednak uparcie trzymaliśmy się swoich założeń i zgodnie z własną mapą poszliśmy w ciemno niepozorną ścieżką na wschód. Po kwadransie okazało się, że nasz wybór był słuszny i nagle pojawiły się oznaczenia szlaku. Dlaczego nie ma tego jednak w miejscu początkowym ? Dobre pytanie... może Słowacy mają nadzieję, że ludzie samoistnie zrezygnują i z czasem szlak stanie się martwy i w konsekwencji czego zamknięty ? Ta sytuacja nauczyła nas (zresztą już nie po raz pierwszy), że lepiej trzymać się własnej mapy i ustaleń trasy niż oznaczeniami na tabliczkach szlakowych ;)
   Aby już nie przynudzać kilka słów refleksji na temat Krywania. Góra wygląda bardzo imponująco od strony drogi jednak im bliżej podchodzimy tym bardziej to wrażenia zanika. Widokowo szału nie ma choć jak ktoś nie był tak wysoko nigdzie w Tatrach to zawiedziony nie będzie, absolutnie :) Samo wejście wydaje się nieco monotonne. Ostatni fragment gdzie pomagać trzeba sobie rękami daje więcej wrażeń. Wejście polecamy oczywiście jak na każdy szczyt w Tatrach, ale jeśli ktoś liczy na bardzo wysokogórski klimat i urozmaicenia techniczne na szlaku to tutaj tego nie doświadczy.
   Tyle słowem wstępu i zapraszamy do wędrówki :)
 
 
 

   Początek wędrówki przy wschodzącym słońcu wśród wysokich traw i wyciętych drzew jest bardzo przyjemny.
 

   W pewnych momentach udaje się wyłapać kawałek Krywania choć to jeszcze nie jego główny wierzchołek :)
 

   Po godzinie marszu wchodzimy w gęsty las i tak praktycznie cały czas aż do Jamskiego Stawu.
 

   Oto właśnie wspomniany Jamski Staw. Niestety ograniczenia obiektywu nie pozwalają zrobić szerszego kadru... szkoda :(
 

   Przystanek przy magistrali i odejście niebieskiego szlaku na Krywań. Tutaj jemy drugie śniadanie i już definitywnie bez postojów uderzamy na sam szczyt :)
 

   Wychodząc z lasu (a w lesie dość mocno pod górę) teren wypłaszcza się i robi nam się trochę Beskidowo :) Krywań z wielkiej góry przed nami coraz bardziej maleje i wygląda jak większe usypisko kamieni.
 
 

   Jak widać podejście w wielu momentach nie jest wymagające choć trzeba pamiętać, że to jednak nie płaski teren :)
 

   Po drodze ktoś się chyba w upale rozbierał i bluzy zapomniał ;) Szlak troszkę zaczyna zakręcać i wznosić się mocniej.
 

   Wychodząc zza Pawłowego Grzebienia w końcu odsłania nam się ostatecznie wierzchołek Krywania. Szczerze spodziewaliśmy się trochę większego majestatu, a okazało się, że to jednak klimat Tatr Zachodnich jak nic :) Co ludzie widzą w tym masywie szczególnego nie wiemy, a bardzo nas to ciekawi :)
 

   Patrząc za siebie mamy fajnie cały czas punkt odniesienia naszej trasy, czyli Jamski Staw :)
 

   Nasza droga zejściowa i Wyżnia Przehyba gdzie już planujemy postój i relaks po zdobyciu :)
 

   Kamienie, kamienie i jeszcze raz kamienie. Pociesza jednak fakt, że idąc idealnie szlakiem droga jest bardzo wygodna. Tutaj mała uwaga dla chcących zdobyć Krywań... nie radzimy chodzić innymi, wydeptanymi ścieżkami, które skracają nieco drogę w kilku momentach. Po pierwsze wytyczony szlak jest bardziej przyjemny i dający więcej wrażeń, a po drugie łatwo nie trafić w takową ścieżkę i potem trzeba kombinować albo robić odwrót.
 

   Mniej więcej w tym momencie mamy pecha i zbiera się za nami jak i przed nami większy tłok. Ciężko robić zdjęcia kiedy co chwilę ktoś wchodzi w kadr albo czeka za plecami. Cóż, może na zejściu będzie luźniej.
 

   Pogoda tego dnia trafiona w punkt :) Zdobywca WKT nr 3 :)
 

   Kilka widoków na różne strony. Tutaj ułamek panoramy Tatr Wysokich i nasze zdobycze jak na dłoni z ostatnich dni :)
 

   A tutaj rzut okiem na polską stronę ze Świnicą i Kozim Wierchem :)
  

   Udokumentowane, że zdobyte :) Poważna mina ? No cóż, poważny szczyt to i mina musi być dostojna :)
 
 

   Kawałek Tatr Zachodnich i powoli zaczynamy przymiarki do zejścia.
 

   Zejście poza pierwszym odcinkiem jest bardzo przyjemne. Fragment podszczytowy ma tą wadę (a może to i zaleta, trudno powiedzieć), że nie ma tutaj wytyczonej określonej drogi. Ludzie chodzą praktycznie jak chcą bez ładu i składu. Szukamy zatem podobnie dogodnych miejsc do zejścia i mijamy wchodzących od zachodniej strony.
 
 

   Oto i Krywań :) Cóż powiedzieć... z dołu wygląda dużo lepiej :)
 
 

   Moment bez ludzi wykorzystany na zdjęcie. Całkiem fajnie to wyszło w tym świetle :)
 

   Schodzimy bez skracania sobie drogi przez Mały Krywań. Warto wybrać ten wariant bo właśnie na zejściu bardziej możemy się skupić na widokach :)
 
 

   Szlak zejściowy i za 45 minut relaks na Wyżniej Przehybie :)
 
 
  
   O taaaak, zdobyliśmy nasz trzeci szczyt WKT :)
 

   Widoki z Wyżniej Przehyby.
 

   Zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku. Tego dnia nikt nas nie goni, nigdzie się nie spieszymy i cieszy nas fakt, że nie musimy wracać ponad 3 godziny samochodem do domu :)
 

   Od zachodniej strony Krywań ma zdecydowanie więcej wdzięku. Miło patrzeć na tego kolosa wiedząc, że było się wcześniej na samej górze. Ostatnie ujęcie i ruszamy w dół.
 

   Oddalając się Krywań nadal robi wrażenie. Niestety przychodzi moment kiedy zaczyna się wysoka kosówka i widoki się kończą.
 

   Wychodząc z lasu Krywań odprowadza nas aż po sam parking. Dzień pełen fajnych wrażeń mimo, że czujemy jakiś niedosyt :)







 

7 komentarzy:

  1. "Co ludzie widzą w tym masywie szczególnego nie wiemy, a bardzo nas to ciekawi :)" - Ja mam dwa przypuszczenia ;) Pierwszy to jego wygląd, który jest charakterystyczny i przyciąga uwagę. Bo jest to jedyny tak wysoki szczyt w okolicy. A drugi, to widoki, jakie z niego się rozciągają. Widać jednocześnie Tatry Zachodnie, jak i Wysokie. A najlepsze widoki są z niego popołudniu, bo rano patrzy się pod słońce. Dwa ujęcia: https://lh3.googleusercontent.com/-kZE1_hi39lI/VSE-CO0XJtI/AAAAAAABHok/SKnmbIS39RQ/s1000/P1310310.JPG, Wysokie: https://lh3.googleusercontent.com/-6hcGn_beoWg/VSE9TkEEnWI/AAAAAAABHok/L2aY5Yj2oGc/s1000/P1310280.JPG

    "Pogoda tego dnia trafiona w punkt :) Zdobywca WKT nr 3 :)" - Początkowo chciałem zapytać, czy to oznacza Twój trzeci szczyt, ale dalej jest wyjaśnienie :) Tak więc gratuluję trzeciego szczytu i oby na kolejne też udało się wejść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Arturze za komentarz :) Nietrudno się z Tobą niezgodzić, że Krywań z daleka prezentuje się faktycznie bardzo zacnie jednak ten czar trochę pryska jak podchodzimy coraz wyżej. Póki co jedynie gdybamy, ale wydaje nam się, że zimowo może wejście wyglądać dużo ciekawiej, a Ty tutaj chyba masz już jakieś zdanie wyrobione :)
      Plan na WKT mieliśmy bardziej ambitny na ten rok, ale pomysłów tak wiele, że w drodze selekcji wybieraliśmy to co nas w danym czasie bardziej zakręciło :) W każdym razie w przyszłym sezonie absolutnie dorzucamy kolejne 5 zdobyczy z WKT :)

      Usuń
    2. Zimowe wejście jest ciekawsze, bo najbezpieczniejsza zimowa trasa wiedzie częściowo poza szlakiem.Więc idzie się inaczej niż latem. Byłem na tym szczycie zarówno latem, jak i zimą, i rzeczywiście letnie wejście było trochę nudne.

      Skąd ja to znam, że wybiera się szczyty, które aktualnie bardziej chodzą po głowie ;) I to jest najważniejsze, bo góry muszą dawać radość. Nie tylko Korona się liczy :)

      To życzę powodzenia w zdobyciu tych zaplanowanych 5 szczytów :) Mi do końca zostało jeszcze 3, może w przyszłym roku uda się i na nich stanąć?

      Usuń
    3. Właśnie przeglądając zimowe wejścia swojego czasu na Krywań ta opcja nas bardziej zaciekawiła. Musimy jednak nieco potrenować jeszcze obycie się ze śniegiem na dużych wysokościach :)
      Z wyborem zdobyczy to jest tak, że coś już w głowie jest zaplanowane na następny raz, idziesz doliną, rozglądasz się w koło i dochodzą kolejne pomysły. Potem w domu na gorąco plany są modyfikowane :)
      Dziękujemy za życzenia i Tobie również życzymy powodzenia ! Może kiedyś uda się "przypadkiem" wejść gdzieś razem :)

      Usuń
  2. Krywań zdobyłam w niemiłosiernym upale - nigdy więcej ;) Sam szczyt jest okej, ale nie mam silne parcia by na niego powrócić. Wybierając go za cel wycieczki brałam go głównie pod uwagę dlatego, że jest na liście WKT ;) A na jakie zdobycze szykujecie się w przyszłym sezonie? Tatry zimą wchodzą u Was w grę?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tego po zdjęciach nie widać, ale my też wchodziliśmy w upalny dzień, a długi rękawek to efekt małych poparzeń słonecznych z dnia poprzedniego ;) Poniekąd decydując się na Krywań myśleliśmy jak Ty, czyli jeden z elementów WKT. Dla jasności jednak nie mamy jakiegoś ciśnienia na zdobywanie korony w szybkim tempie. Na przyszły sezon planów jest tyle, że potrzebowalibyśmy dwa razy więcej wolnego i jeszcze trafionego z pogodą :) Póki co szukamy mniej oklepanych dróg wejściowych na bardziej znane szczyty tatrzańskie. Np. na Mały Lodowy większość wchodzi od Czerwonej Ławki, a my przeciwnie będziemy go atakować od drugiej strony ;)
      Zimowego doświadczenia póki co nie mamy za wiele i ten sezon zimowy będzie naszym tak naprawdę pierwszym. Spróbujemy i zobaczymy na ile nas to pochłonie :) Ze względu jednak na obycie zimowe raczej będziemy "trenować" na popularnych szlakach.
      P.S.
      Zazdrościmy tych Alp Julijskich :)

      Usuń
  3. Gratuluje Wam zacięcia i wytrwałości. Naprawdę. Zdjęcia niesamowite, bardzo profesjonalne. Czad!!!

    OdpowiedzUsuń