środa, 25 listopada 2015

RAKUSKA CZUBA (Veľká Svišťovka) 2038 m n.p.m.

 
 
Kieźmarska Biała Woda - Kieźmarska Dolina - Zielony Staw Kieźmarski - Rakuski Przechód - Rakuska Czuba - Huńcowska Kotlina - Łomnicki Staw - Dolina Łomnicka - Folwarska Polana - Kieźmarska Dolina - Kieźmarska Biała Woda
 
 
 
   Po naszej zeszłodniowej eskapadzie na Lodową Przełęcz humory mamy doskonałe bo znowu nie trzeba w nocy robić pobudki, a do tego pogoda sprawdza się idealnie i zapowiadane czyste niebo ma być aż do wieczora :) Po wczorajszej wędrówce nogi w ogóle nas nie bolą co wróży bardzo dobre tempo od samego parkingu. Dzisiaj jednak już jesteśmy spakowani kompletnie bo po zejściu czeka nas spokojna podróż do domu. Po takiej dwudniowej przygodzie jednak droga mimo, że nudna i nużąca to jakoś podkręcone endorfiny niwelują czas przejazdu :)
   Celem dzisiejszej wędrówki jest mało ambitny szczyt w Tatrach Słowackich o nazwie Rakuska Czuba. Jej wybitność jest wprawdzie skromna i wygląda blado na tle otaczających kolosów, ale zaletą jest usytuowanie na końcu grzbietu skąd rozciąga się bardzo pokaźna panorama. Trasa czasowo nie jest bardzo długa i idealnie wpasowała się do naszej koncepcji szybkiego powrotu na parking.
   Cała wycieczka ma sporo zalet biorąc pod uwagę urozmaicenie trasy i momenty widokowe, a szczególnie fakt, że nie wracamy tą samą drogą. Każdy się chyba zgodzi, że najlepsza wyprawa to taka gdzie robimy jakąś pętlę, a nie idziemy tą samą ścieżką tam i z powrotem. Aby jednak nie było tak różowo to nie podobała nam się też jedna rzecz, ale to już w trakcie poniższej relacji.
   Gdyby ktoś był zainteresowany wskazówką techniczną czasu przejścia to informujemy, że całość przeszliśmy w 7 godzin z minutami. W tym śniadanie w schronisku, kilka postojów w trakcie marszu i robienie zdjęć. Bez pośpiechu delektując się widokami 9 godzin to taki czas bardziej optymalny.
 
    Zapraszamy :)
 
 
 
 
 
   Parking w Kieźmarskiej Białej Wodzie od samego wyjścia z samochodu zapewnia górskie widoki jakich mało na innych parkingach. Pamiętamy nasz pierwszy raz tutaj rok temu kiedy podczas wschodzącego słońca widzieliśmy Łomnicę i Kieźmarski Szczyt... serce szybciej biło :)
   Nasz skromny cel na dzisiaj mizernie się prezentuje, od Kieźmarskiego Szczytu po prawej, taki kopczyk można powiedzieć ;)
 
 
   Ruszając z parkingu mamy trochę pecha bo jakoś zjechało się sporo innych turystów i w zasadzie dreptamy w niewielkim tłumie. Jeśli przeczekamy aż odejdą to zaraz ktoś dojdzie z tyłu, a znając nasze tempo podejścia i tak ich dogonimy, więc trochę z automatu ruszamy szybciej nogami i po 2-3 km gubimy wszystkich delektując się w końcu samotnością.
 
 
   I wspomniana wcześniej samotność... poranne słońce, cisza, brak wiatru i stopniowo wyłaniające się na horyzoncie Tatry Bielskie. Pamiętamy, że rok temu te widoki robiły na nas spore wrażenie.
 
 
 
   Kto by wtedy pomyślał, że tak nas to wciągnie... a tutaj zeszłoroczne wspomnienie i mała duma na twarzy... tam już byliśmy :)
 
 
   Szlak w Dolinie Kieźmarskiej jak dla nas to jeden z przyjemniejszych szlaków dojściowych do schronisk. Jego największą zaletą dla kogoś kto idzie nim pierwszy raz to w pewnym momencie szok...
 
 
   Szok kiedy wychodzi zza zakrętu i nagle pojawiają się oto takie właśnie widoki :) To co widać na horyzoncie jeszcze jest dla nas tajemnicą, jeszcze niedostępne, ale nabieramy pokory i rozgrzewamy się aby i tam postawić swoją stopę :)
 
 
   Dolina Zielona Kieźmarska i schronisko. Absolutnie malowniczo !
 
 
   Ogrzewamy się szybko w schronisku bo jednak poranki nie należą już do najcieplejszych. Szybkie przepakowanie plecaków, zjadamy coś energetycznego i wychodzimy zrobić jakieś pamiątkowe zdjęcie. Kiedy wychodzimy dociera właśnie grupa, którą zostawiliśmy za sobą ruszając wspólnie z parkingu. Tym oto sposobem mamy 30 minut do przodu :)
 
 
   Na zdjęcia jednak też nie ma za bardzo warunków bo wspomniana grupa plus dodatkowi turyści już pod schroniskiem gromadzą się dosłownie wszędzie i odpuszczamy. Liczymy, że większość pójdzie na Jagnięcy Szczyt co z czasem okazuje się racją :)
 
 
   Jedno z ciekawszych zdjęciowo miejsc "z mostka" pod schroniskiem :)
 
 
   Ledwo ruszyliśmy na czerwony szlak to słońce pojawiło się nad schroniskiem. Nad doliną króluje Jastrzębia Turnia. Jeśli czas i pogoda będzie nam sprzyjać w przyszłym sezonie to będzie wpisana na listę zdobyczy :)
 
 
   Po północnej stronie ewidentnie panuje inny klimat niż jeszcze w dolinie. Temperatura odczuwalna dużo niższa co widać po zalodzonym szlaku i mocnej tafli lodu na Czarnym Stawie Kieźmarskim.
 
 
 
   Zostawiamy ten urokliwy zakątek ze stawem i ruszamy dalej bo dłonie trochę marzną w bezruchu :) Szlak od tego momentu bardzo szybko wzbija się w górę, ale co nas cieszy jest bardzo komfortowy i mimo fragmentow z lodem przechodzimy sprawnie bez potrzeby zakładania raków.
 
 
   Szlak w pewnym momencie ostro zakręca w górę i wchodzimy do żlebu opadającego z Rakuskiego Przechodu. To jedyny fragment wymagający używania rąk na całym odcinku. Fragment bardzo ciekawy i przyjemny, a do tego robiący też wrażenie. Jak czytamy w WHP żlebem można iść do samej góry... szkoda, że tak nie został poprowadzony szlak tylko porobili zakosy wycinając kosówkę.
 
 
   Mini grzędę pokonujemy pomagając sobie łańcuchem choć naszym zdaniem lepiej iść z jej prawej strony gdzie skała jest bardziej przyjazna niż szarpać za żelastwo ;)
 
 
   Tak to właśnie z góry wygląda. Fajny fragment drogi :)
 
 
   Wykorzystując moment braku ludzi kilka zdjęć do kolekcji i ruszamy dalej bo nadal zimno. Pocieszeniem jest fakt, że od południowej strony powinno być w słońcu spokojnie o 10 stopni cieplej :)
 
 
   Do Rakuskiego Przechodu już niedaleko. Jeszcze kilka zakosów i wychodzimy na przełęcz. Tutaj też widać zarys wspomnianego żlebu. Hmm... może kiedyś zbadamy koncepcję WHP ;)
 
 
   Ostatnie metry do przechodu, a potem szczyt. Odcinek od żlebu do tego momentu w wielu miejscach dość mocno pokryty lodem. Gdyby nie szeroko poprowadzona ścieżka byłoby znacznie trudniej w takich warunkach.
 
 
   Pierwsze widoki ze szczytu. Po lewej fragment naszego podejścia, a w dole Zielona Dolina Kieźmarka i szlaczek poprowadzony na Jagnięcy Szczyt.
 
 
   Nie da się jednak ukryć, że z tego miejsca wszystko jest przyćmione przez Kieźmarski Szczyt. W tym też momencie chcielibyśmy nawiązać do minusów Rakuskiej Czuby, a może bardziej do minusa jaki odnotowaliśmy przy naszym wejściu. Od południowej strony jest po prostu inwazja ludzi ! Ładna pogoda, sobota i dostępność tego szczytu po wjechaniu kolejką pod Łomnicki Staw spowodowała, że na szczycie i w okolicach tłumy ludzi znany większości z Giewontu. Po prostu nie chce się siedzieć w takiej atmosferze szczególnie, że większość ludzi na górze ewidentnie ma problem z odpowiednim zachowaniem się w takim miejscu. Pomijamy głośne rozmowy, ale rzucanie papkierkami na prawo i lewo czy fizjologiczne dźwięki po wypiciu piwa kojarzą się bardziej z grillem na prywatnej działce niż górami. Niesmak ogromny !
   Nie zabawiamy w związku z tym długo na górze, rezygnujemy z pamiątkowych zdjęć nas samych i czym prędzej chcemy uwolnić się od tego zgiełku !
 
 
 
   Czarny Szczyt i Kołowy Szczyt... gdzieś chodzą po głowie, ale jeszcze nie wiemy kiedy dokładnie będziemy się z nimi mierzyć :)
 
 
   Ten widok chyba nie pozostawia wątpliwości co to i jak się nazywa ;)
 
 
   Na koniec jeszcze szybkie zbliżenie na Kieźmary dwa i ruszamy w dół.
 
 
   Droga wydaje się bardzo klarowna i sucha. Jest już zresztą tak ciepło, że rozbieramy się z kurtek, polarów i czapki również lądują w plecakach.
 
 
 
   Ludzie mrówki... naprawdę cieszymy się bardzo z każdym metrem, że mamy to za sobą. Sam szczyt i otoczenia robią spore wrażenie, ale całe towarzystwo ludzi na górze psuje każde odczucie. Szkoda bo aby iść w góry chyba trzeba rozumieć po co tam idziemy...
 
 
   Chwila wytchnienia i pierwsze zdjęcie od szczytu gdzie względnie nikogo nie ma w koło. Od razu lepiej choć patrząc w okolice Łomnickiego Stawu jeszcze raz przyjdzie nam się zmierzyć z klimatem a'la "wakacyjne Morskie Oko".
 
 
   Obejście Huńcowskiego Szczytu szlakiem czerwonym trudne nie jest, ale z pewnością mało komfortowe. W wielu miejscach złomy są zdradliwe i można skręcić nogę czego niestety doświadczam poprawiając sobie osłabioną kostkę kontuzją sprzed miesiąca. Na szczęście po kilku minutach wyrzucania złości (zdecydowanie to pomaga) udaje się opanować sytuację i dreptamy dalej choć teraz już bardziej uważnie.
 
 
   Mimo tłumów w dole jeszcze mamy okazję nasycić się widokami na Łomnicę i Dolinę Łomnicką z centralnym Cmentarzyskiem :)
 
 
   Zaraz kończą się mordercze złomy i potem już tylko w dół pod Łomnicki Staw. Chwila przerwy i uciekamy na niebieski szlak !
 
 
   Sam nie wiem jak udało się zrobić zdjęcia żeby ludzi nie było widać ;)
 
 
 
   Niebieski szlak na całej długości daje możliwość szybkiego zejścia. Specjalnie nie trzeba nawet patrzeć uważnie pod nogi. Po kilku minutach tracimy z oczu Łomnicę choć prawie do wejścia w las będziemy mieli na widoku nasz dzisiejszy cel. Od południowej strony Rakuska Czuba stwarza wrażenie usypanego z kamieni kopczyka ;)
 
 
   Mocno po prawej w dole widać parking. Patrząc z tego miejsca chciałoby się powiedzieć "taaaak daleko" ! W każdym razie od tego momentu na szlaku już pustka i w samotności możemy dreptać rozmawiając bez podniesionego głosu. Przy okazji jeszcze widokowo też jest całkiem dobrze :)
 
 
   Na koniec przed wejściem głębiej w las ostatnie zdjęcie dzisiejszego dnia ze spojrzeniem na Rakuską Czubę. Wyprawa sama w sobie bardzo fajna i godna polecenia jednak zdecydowanie nie w dzień weekendowy bo wtedy celebracja spokoju na górze okaże się abstrakcją ;)
 
 
 
 
 
 

4 komentarze:

  1. Na samym szczycie nie byłem, miałem okazję być jedynie na Przełęczy tuż pod, przez którą przebiega czerwony szlak.

    Rejon Łomnickiego Stawu to rzeczywiście takie popularne miejsce, ale czemu się dziwić, super widoki są spod niego. Porównanie do naszego Moka bardzo trafne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do szczytu miałeś już zaledwie kilka metrów :) Widok na Tatry Bielskie oczywiście kompletny i w ogóle jak na wysokość Rakuskiej Czuby to widać z niej bardzo dużo. Musimy obmyślić jakiś plan na rejony Łomnickiego Stawu żeby unikać tych tłumów. O ile jeszcze wcześnie rano to oczywiste o tyle na zejściu mało wykonalne ;)

      Usuń
  2. "Sam szczyt i otoczenia robią spore wrażenie, ale całe towarzystwo ludzi na górze psuje każde odczucie. Szkoda bo aby iść w góry chyba trzeba rozumieć po co tam idziemy..."

    Rozumiem, iż należycie Państwo do wybrańców, którzy posiedli /jako jedyni/ wiedzę z zakresu potrzeb wewnętrzych, estetycznych, etc. i jako wybrańcy uważacie, że reszta turystów powinna ganiać co najwyżej Granią Krupówek.
    Zdumiewa takie "przeżywanie" gór i stosunek do innych ludzi...

    Marcin Tomaszewski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Marcinie.

      Nie mamy pewności czy czytał Pan całość tekstu w tym wpisie czy tylko wyrwał Pan kontekst przytoczony powyżej. Zatem aby rozjaśnić nieco mroczny pogląd postaramy się to szybko wytłumaczyć ;)

      Nie uważamy się za wybrańców niczego ani nikogo choć cieszy nas fakt, że możemy należeć do (bądź co bądź) wąskiego grona turystów górskich. Nasz brak poczucia estetyki i wrażeń nie wynika z obecności ludzi na szczycie czy innym miejscu w górach tylko z określongo zachowania specyficznej grupy ludzi. To jednak zasadnicza różnica i to mogło Panu w tekście umknąć :)

      Panie Marcinie, górskie szlaki, przyroda, a tym bardziej Park Narodowy bez względu na to w jakich on jest górach rządzi się swoimi zasadami i etyką zachowania turystów. Naszym zdaniem powinno być piętnowane zachowanie ludzi, którzy rozrzucają w koło siebie śmieci i resztki jedzenia, którzy szczyty traktują jak popielniczki i wyrzucają pety gdzie tylko można, którzy wpychają butelki plastikowe i puszki po piwie między skały, którzy krzyczą do kumpla na cały głos będącego kilkaset metrów dalej, którzy zostawiają pamiątkę po sobie na skałach bazgrając flamastrem autografy, którzy nie potrafią uszanować ciszy i robią sobie pogaduszki jak w karczmie, którzy słuchają na głos muzyki z urządzeń multimedialnych i mają w poszanowaniu zdanie innych na ten temat i na koniec nie zgadzamy się na chamskie zachowanie bekania na cały głos po wypiciu piwa !
      Czy nie uważa Pan, że wyżej wymienione zachowania jednak wpływają negatywnie na wspomniane przez Pana przeżywanie i estetykę ?

      Paradoksalnie w górach można spotkać całą masę ludzi potrafiących się zachować. Są to ludzie uśmiechnięci i życzliwi. Potrafią rozmawiać półgłosem, zbierać odpadki do plecaka i szanują miejsce w którym się znajdują. Można też z nimi porozmawiać i nie raz przejść spory kawałek szlaku wymieniając się doświadczeniami.

      Nikomu niczego nie zabraniamy i nie zakazujemy. Góry są dla ludzi i tak powinno pozostać na wieki ! Cały problem jednak w tym aby umieć się w nich przyzwoicie zachować szanując przy okazji miejsce i ludzi tam będących. Nie traktujmy po prostu gór jak miejskiej ulicy podczas festynu. Tyle i tylko tyle :)

      Usuń