piątek, 1 września 2017

WIELKI ROZSUTEC (Veľký Rozsutec) 1610 m n.p.m.



Petrova - Przełęcz Medziholie - Wielki Rozsutec - Przełęcz Medzirozsutce - Mały Rozsutec - Petrova
 
 
 
 
   W czasie kiedy sezon górski w pełni, aktualizujemy wpisy na naszym blogu ze sporym opóźnieniem. Nie jest to oczywiście brak chęci, tylko zwyczajnie w tym czasie nasza aktywność bardziej jest poświęcona wędrowaniu po górach i zdobywaniu przy okazji pamiątkowego materiału zdjęciowego :) Z Wami będziemy się dzielić tym co uzbieraliśmy, z nadejściem jesiennych wieczorów, kiedy przyjdzie czas nostalgicznych wspomnień a my będziemy mieć więcej wolnego aby przygotowywać wpisy :)
   Nie możemy też pozwolić na to aby na blogu nic się nie działo, więc tym razem choć w małym stopniu nadrabiamy zaległości i zapraszamy do zwiedzania Małej Fatry :)
 
   O urokach Małej Fatry nie raz już wspominaliśmy przy okazji innych wpisów więc powtarzać tego nie będziemy. Wędrując po tym paśmie nie trudno nie zauważyć bardzo charakterystycznej góry, która króluje nad okolicą. Jeśli ktoś wspomina o Małej Fatrze to chyba każdemu przychodzi na myśl Wielki Rozsutec :) Choć nie jest to najwyższy szczyt w tej okolicy, to z pewnością budzi największą ciekawość i zachwyt.
   Pierwszą przymiarkę do Wielkiego Rozsutca zrobiliśmy w zeszłym roku, jednak warunki jakie zastaliśmy na przełęczy, czyli mleko i widzialność na 5-6 metrów, przekonała nas o słuszności odpuszczenia tego szczytu i weszliśmy wówczas na sąsiadującego Stoha. Nie chcieliśmy zdobywać Wielkiego Rozsutca na siłę, a tak, by wyciągnąć z niego najwięcej przyjemności.
   W końcu po roku nadszedł ten czas :) Pogoda jaką prognozowano wydawała się wręcz idealna. Biorąc pod uwagę przedłużony weekend czerwcowy w Tatrach, tłumy i korki na drogach dojazdowych, nasza decyzja wydawała się po wielokroć słuszna.
 
   Zatem aby nie przeciągać długim wstępem - zapraszamy do wędrówki :)
 
 


   W związku z tym, że trasa jaką zaplanowaliśmy nie jest wybitnie długa stwierdziliśmy, że nie ruszamy bardzo wcześnie i nie będziemy się też spieszyć. Parkujemy w miejscowości Petrova około 8:00 i po sprawnym zebraniu się ruszamy na szlak. Początek to droga asfaltowa, która pamięta chyba jeszcze stare dzieje, ale po kilkuset metrach kończy się i zaczyna typowy górski szlak.
   Po niespełna 30 minutach dochodzimy do bardzo szerokiej przełęczy skąd prezentuje się niebanalny widok na niewielką miejscowość Biela. Wkoło choć teren jeszcze mało górzysty, panoram nie brakuje :)


   Z tego miejsca odbijamy na żółty szlak, który doprowadzi nas do przełęczy Medziholie. Droga przez las jest bardzo łagodna i daje miłe schronienie przed mocno grzejącym słońcem. Co jakiś czas zdarzają się takie oto bardzo przyjemne widoki :)


   Wrażeń tego poranka zdecydowanie nie brakuje :)


   Medziholie już za kilka minut. Przed nami niebanalnie wyglądający Stoh i zarys podejścia pod Ośnicę. W koło wiosna na całego :)



   Pod Medziholie meldujemy się w niecałe dwie godziny. Trochę szybciej niż czasy przejść na tabliczkach. W sumie dziwne bo mieliśmy w założeniu iść bardzo leniwie :)
   Robimy jednak kilka kroków wyżej i rozsiadamy się prawie pod samym Wielkim Rozsutcem. Raz, że lepsze widoki, a dwa na przełęczy jakaś spora grupka młodzieży robi zbyt dużo szumu i nie chcemy w tym biernie uczestniczyć.


   Śniadanko z widokiem na Stoha i opadającym zboczem w kierunku Grunia... jest pięknie :)


   Pojedzeni i zrelaksowami zwijamy graty i lecimy dalej. Podejście pod Wielkiego Rozsutca jest dość konkretne. Początek to klasyka trekkingowa jednak z każdym metrem robi się bardziej stromo. Wysokości nabieramy w bardzo szybkim tempie. Po ledwo 15 minutach jesteśmy już tak wysoko :)


   Im wyżej tym widoki coraz bardziej przyprawiają o szybkie bicie serca :) Jak widać ścieżka podejścia jest dość stroma. Miejscami trzeba nawet podchodzić bokiem bo na wprost zdaje się to nieco utrudnione :)


   Jeszcze kilka kroków i będziemy witać się ze skałą :)


   Pogoda jak z katalogu ! Dobrze, że odpuściliśmy rok temu wejście. Dopiero teraz widać co mogliśmy stracić :)


   W końcu dotarliśmy do miejsca gdzie zaczyna się zabawa :) Wielki Rozsutec to niby nic wielkiego, ale jednak troszkę trzeba się namęczyć aby go zdobyć :) Krótkie kominki, pomocne łańcuchy, zdecydowanie jest świetnie :)


   Nie miewam za dużo zdjęć z wyjazdów bo większość zdjęć jest mojego autorstwa, ale w takich okolicznościach po prostu musiałem... ;)



   Gdzieś tam z lewej choć jeszcze niewidoczny jest wierzchołek. Zostało nam jakieś 15 minut kulminacyjnej zabawy :)


   Ostateczne podejście to krótka ścianka do wspinania się, co naprawdę jest wyborną zabawą i daję jakąś namiastę Dolomitów. Lecz zarazem wielka szkoda, że ta przyjemność kończy się po paru minutach :(



   Widać po uśmiechu, że tutaj nie można się nudzić :)


   Ostatnie metry obcowania ze skałami, przewinięcie malutkie pod blokiem skalnym i wypłaszczenie. Do szczytu jeszcze kilka metrów i zaraz będziemy zdobywcami :)


   Jesteśmy ! Wielki Rozsutec zdobyty :)


   Spojrzenie na przełęcz, z której startowaliśmy. Po lewej malownicza Ośnica i Stoh z prawej.


   Na szczycie Wielkiego Rozsutca :)


   Nostalgiczne zdjęcie pamiątkowe i zaczynamy przygotowywać się do dalszego marszu bo zaczyna robić się tłoczno. Jakoś nagle pojawiło się kilkanaście osób. Wolimy jednak kameralność w górach i będziemy szukać skrawka ciszy w innym miejscu.


   Trochę nie pasuję do krajobrazu, ale przynajmniej mam na pamiątkę ;)


   Z tego miejsca bardzo zgrabnie prezentuje się część drogi jaką przeszliśmy i oczywiście Medziholie jako centralny punkt na trawie :)


   Takie ze Stohem...


   Wierzchołek Wielkiego Rozsutca. Jak widać ludzi się trochę nazbierało. Nie ma tam za wiele miejsca żeby komfortowo posiedzieć przy takiej ilości turystów.


   Gdyby ktoś myślał, że schodząc z Wielkiego Rozsutca w stronę przełęczy Medzirozsutce będzie nudno to jest w wielkim błędzie. Tutaj zabawa widokowa i trochę wspinaczkowa trwa dalej :) I oto w najwyższym punkcie na tym zdjęciu znajdujemy idealne miejsce na relaks :)


   Warto było odpuścić wierzchołek w tłumie aby teraz w samotności spędzić trochę czasu na relaksie i podziwianiu widoków. Oczywiście do tego jakaś dobra kanapka z herbatką i nawet nie spogladamy na zegarek ;)


   Kiedyś przychodzi koniec odpoczynku i trzeba ruszać dalej. Jednak nie cierpimy z tego powodu bo jak widać czeka nas kolejna dawka przyjemności :)


   Gdzieś tam na szczycie (środkowy wierzchołek) mieliśmy posiadówkę :) Od tego momentu Wielki Rozsutec żegna nas swoimi widokami i miejscami pięknym skalnym terenem. Teraz przed nami ponad 30 minut przedzierania się przez las, gdzie miejscami nie trudno o wywinięcie przysłowiowego orła ;)
  

   Każdy las się kiedyś kończy :) Przełęcz Medzirozsutce. Pogoda dzisiaj wybornie dopisuje, ale po zejściu te 400-500 metrów niżej wyraźnie zrobiło się cieplej i bardziej parno. Taka pogoda choć daje ogrom widoków to jednak wyciąga życie z człowieka dużo szybciej. Przed znami jeszcze jeden cel wycieczki, czyli Mały Rozsutec :)


   A oto i Mały Rozsutec. Z tej strony wydaje się bardzo niedostępny i faktycznie wejście na niego wymaga trochę gimnastyki :)


   Podejście na Małego Rozsutca jest bardzo strome. Jak widać porządnie ubezpieczone linką do via ferraty. Wejście jednak nie jest problematyczne. Po prostu wymaga nieco uwagi i przy okazji oczywiście daje sporo dobrej zabawy :) Jednak osoby wrażliwe na ekspozycję powinny się zastanowić nad wejściem. O ile samo wejście może być łatwiejsze o tyle zejście już przyprawić co wrażliwszych o miękkie kolana ;)


   Na Małym Rozsutcu jesteśmy bardzo szybko. Jakoś podkręciliśmy tempo i przemykaliśmy obok wchodzących ludzi. Na górze jednak ponownie całkiem sporo turystów i mało miejsca. Do tego widoki są bardzo ograniczone, a słońce grzeje niemiłosiernie. Po zrobieniu kilku zdjęć zauważamy lukę w braku wchodzących na szczyt i próbujemy to wykorzystać aby mieć luz i spokój.


   Taka niewielka panorama z Małego Rozsutca w kierunku (prawie) Terchovej.


   Schodzimy. Fajnie, że ludzi nie ma. Możemy pstryknąć bez pośpiechu jakieś zdjęcia.


   Zdobywczyni :)

 
    Mały Rozsutec już za nami. Teraz przeprawa czerwonym szlakiem przez las, który w końcowej części okazuje się bardzo stromy i zejście potrafi wymęczyć. Do tego oznakowanie jest trochę niedokładne i kilkanaście minut przed wyjściem na polanę gubimy szlak. Na szczęście GPS ponownie się sprawdza, szybko weryfikujemy swoja pozycję i odnajdujemy alternatywną ścieżkę, którą wychodzimy z lasu kawałek dalej od znakowanego szlaku. Wszystko zatem pod kontrolą i teraz już ostatnie 30 minut dreptania do samochodu.
   Wycieczka na oba Rozsutce to taki klasyk Małej Fatry. Na pewno nikt nie będzie zawiedziony widokami, trudami podejścia i atrakcjami w postaci fragmentów wspinaczkowych. Dla nas było to poniekąd takie ukoronowanie zdobytego już prawie całego pasma Małej Fatry :)
 
 
 

7 komentarzy:

  1. Pięknie tam. I troszeczkę wspinaczki - ja dopiero próbuję się w takich podejściach, przerobiłam niedawno moje pierwsze, takie porządne i długie wejście w pionie.
    Muszę przyznać, że to świetna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie to piękne tereny i warte długich wędrówek. Przy okazji są świetną alternatywą dla zatłoczonych Tatr w sezonie. Szkoda jedynie, że Mała Fatra jest faktycznie mała i szlaków typowo wspinaczkowych poniekąd tylko z Wielkiego Rozsutca :)

      Usuń
  2. Byłam w tym roku pierwszy raz w Małej Fatrze i bardzo mi się podobało. Zrobiliśmy fragment głównej grani Krywańskiej Fatry, ale na Rozsutec nie dotarliśmy. Fakt, góra od razu przyciąga wzrok. Jak będzie okazja by znowu odwiedzić Małą Fatrę, to chyba zrobimy właśnie taką wycieczkę jak Wasza. Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zakochaliśmy się w Małej Fatrze podobnie jak w Tatrach :) Trochę to taka odskocznia od wysokich szczytów i świetne miejsce na wyciszenie. Poza Wielkim Krywaniem gdzie panuje większy ruch to wszędzie jest bardzo cicho i bez tłoku. Dla Ciebie również ślemy górskie pozdrowienia :)

      Usuń
  3. Chyba chcę bardzo być tam zabrana raz jeszcze ! :-D Mój pierwszy raz z Fatra dzięki Wam był niezapomniany . Dziękuje i czekam na wpis z Naszej wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taaak ! Jak tylko nadciągną jesienne kolory to możesz być pewna, że powędrujemy w jakąś inną część aby znowu nacieszyć oczy widokami :) My również dziękujemy za wyborne towarzystwo i już nie możemy się doczekać następnego, wspólnego zdobywania szczytów :)

      Usuń
  4. Małą Fatrę kiedyś odwiedzałem, ale przeszedłem grzbiet główny niemal w całości, ale właśnie Roztucce ominąłem. Widoki z niego ładne, a ilość szczytów w okolicy potęguje wrażenie, że jesteśmy w środku Karpat, a nie na obrzeżach jak w naszych Beskidach ;)

    OdpowiedzUsuń