czwartek, 25 maja 2017

BABIA GÓRA (Babia hora) 1725 m n.p.m.



Slaná Voda - Paseky - Hájovna Na Rovinách - Babia Góra - Przełęcz Brona - Mała Babia Góra - Vonžovec - Slaná Voda
 

   Po ostatnich beskidzkich wycieczkach przyszedł czas na wejście troszkę wyżej i w końcu po wielu odkładanych planach nadszedł dzień zdobycia Babiej Góry. Babia Góra choć to banał dla wielu górskich łazików dla nas podobnie jak Kasprowy Wierch w Tatrach ciągle była gdzieś obok i nie ciągnęło nas specjalnie na jej szczyt. W głównej mierze było to podyktowane oblężeniem szlaków prowadzących na królową beskidów, a my (i pewnie jak większość) wolimy kameralność i ciszę podczas wędrowania. Nie mogło zatem być inaczej jak wejście na szczyt drogą najmniej uczęszczaną, czyli od południa żółtym szlakiem :)
   Pogoda tego dnia zapowiadała się praktycznie idealnie z niewielkim zachmurzeniem w okolicach południa, więc postanowiliśmy wykorzystać warunki i zdecydowanym krokiem przypieczętować nasze beskidzkie zdobycze :)



   Początek naszej wędrówki to Slaná Voda i stąd żółtym szlakiem idziemy w ciszy i spokoju. Na parkingu ledwo kilka samochodów, a w koło żywej duszy :) Bardzo lubimy takie poranki kiedy obcujemy samotnie z nowym miejscem :)


   Początkowo żółty szlak jest nieco błotnisty, ale potem droga się klaruje i po około 30 minutach docieramy do pięknej polany. W koło nadal nikogo nie widać :)


   Po minięciu niewielkiego muzeum szlak odbija mocno w lewo i wchodzimy już w bardziej beskidzkie klimaty. Jeszcze kilka metrów i ruszamy mocniej pod górę.


   Po przekroczeniu potoku szlak zaczyna się wznosić bardzo ostro w górę. To najbardziej stromy moment podejścia dzisiejszego dnia.


   Po dobrej godzinie mocnego marszu docieramy do niewielkiej wieży widokowej gdzie na okolicznej ławce siadamy na moment żeby coś zjeść i zrelaksować się przed dalszą drogą. Można powiedzieć, że jesteśmy prawie w połowie ;)
   Stąd zaczynają się już pierwsze widoki. Z nami bardzo dobrze widoczne Pilsko.


   Szał na krokusy w tatrzańskich dolinach już dawno się skończył, a my dzisiaj mamy przyjemność oglądać takie dywaniki z dala od tamtejszych tłumów :)



   Czasem można kogoś nawet zawstydzić na szlaku ;)


   Po nieco przydługawym trawersie zboczem Babiej Góry szlak skręca w lewo i teraz już ostatnie minuty znowu ostro pod górę i jesteśmy na szczycie :)



   Tłumów narazie nie widać i taka informacja nas bardzo cieszy :)


   Prowizoryczne schodki i jesteśmy !


   Babia Góra zdobyta !


   Zdjęcie pamiątkowe wypadałoby mieć :) Na szczycie ludzi jak na Babią Górę niewiele. Miejsca do siedzenia sporo. Nikt nikomu nie zagląda przez ramię. Warunki doskonałe ! Wiatru zero, widzialność bardzo przyzwoita i nawet jest ciepło :)


   Spojrzenie w stronę drogi zejściowej w kierunku Małej Babiej Góry.


   W czasie kiedy relaksujemy się na kamieniach zajadając kanapki taki oto towarzysz wychodzi zza kamieni i zaczyna korzystać z dobroci rozgrzanej wkładki do butów :)


   Był na tyle towarzyski, że posiedział nawet na nodzie i niespecjalnie chciał nas opuszczać :)





   Ostatnie chwile na szczycie i powoli schodzimy. Droga może nie jest długa, ale z czasem przyjdzie pierwsze zmęczenie i dobrze byłoby nie rozleniwiać się za bardzo.


   Jak widać na szczycie tłumów nie ma :)



   Schodzimy. Słoneczko grzeje, ale zaczyna wiać mocniej i bez kurtek byłoby nieprzyjemnie.



   Pozostawiamy Babią Górę w oddali...



   Z tej perspektywy ledwo pagórek. Czasami aż trudno uwierzyć, że to najwyższy szczyt Beskidów ;)


   Ostatnie chwile na wypłaszczeniu i za moment ładujemy się w szlak między kosówką. Tutaj czeka nas wiele momentów przeprawy śniegowej ;)


   Mała Babia Góra i znaczny fragment grzbietu, którym będziemy schodzić na południe.


   Zejście na Przełęcz Brona w roztopowym śniegu średnio przyjemne, ale nie ma co też marudzić. Siedzimy kilka minut na ławeczce i ruszamy dalej.


   Panoramka na dzisiejszą zdobycz :)


   Trudno powiedzieć czy to miłość czy tęsknota w każdym razie jakieś uczucie jest ;)



   Spojrzenie na Babią Górę z młodszej siostry i teraz już tylko kierunek na południe czerwonym szlakiem.


 
   Na parking docieramy trochę zmęczeni jednak w bardzo dobrych nastrojach. Pogoda nam wybitnie tego dnia dopisała i mieliśmy przyjemność poznać bardzo sympatyczną wędrowniczkę, z którą przeszliśmy ostatnią godzinę drogi umilając sobie kilometry rozmową o górach :)
   Mimo bardzo zabłoconego odcinka leśnego gdzie jedno z nas mało nie utopiło się po kolana wycieczkę zaliczamy do bardzo udanych i polecamy każdemu ten wariant wejścia kto ceni sobie ciszę i spokój :)
 
 

5 komentarzy:

  1. Ciekawa opcja jeśli chodzi o Babią, spodobała mi się. Oczywiście zdjęcia też niezłe, a to na którym Adrian stoi na kamieniu z podniesionymi kijami wygląda zupełnie jak fotomontaż. Pozdrawiam serdecznie.
    Wasz Czytelnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniamy z całą stanowczością, że zdjęcia nie są fotomontażami tylko realnymi zdjęciami bez przeróbek graficznych :)
      Wejścia na Babią Górę od Slanej Vody ma jedną i podstawową zaletę - jest rzadko uczęszczane, a to zapewnia dużo spokoju, ciszy i takiego prawdziwego obcowania z przyrodą :)

      Usuń
  2. Piękne widoki. Najlepiej zobrazowana wędrówka na Diablaka, jaką czytałem. Tylko zachęcacie, by w końcu zdobyć królową Beskidów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecamy ten wariant wejścia na Diablaka jeśli cenisz ciszę i spokój :) Widoki wprawdzie dopiero od pewnej wysokości, ale w Beskidach, które są silnie zalesione to poniekąd norma, więc rozczarowany nie będziesz :)

      Usuń
  3. Oj byłam byłam, raz latem raz zimą. W zimie to było ogromne wyzwanie i powiem Wam że nigdy więcej... Raz zaczynaliśmy z Zawoi Lajkonik czarnym do Markowych Szczawin a potem zółtym na Babią Percią Akademików. Piękny szlak,ciekawy wariant, przyznaje podobało mi się

    OdpowiedzUsuń