poniedziałek, 12 września 2016

ROHACZ PŁACZLIWY (Plačlivô) 2125 m n.p.m.



 
 
Pod Spálenou - Rohacka Dolina - Zabrat - Rakoń - Pod Wołowcem - Jamnicka Przełęcz - Rohacz Ostry - Rohacz Płaczliwy - Smutna Przełęcz - Smutna Dolina - Rohacka Dolina - Pod Spálenou
 
 
   Podczas dzisiejszego wpisu chcemy zabrać naszych czytelników na wycieczkę w malownicze rejony słowackich Tatr Zachodnich. Cel jaki wybraliśmy to charakterystyczne dwa szczyty potocznie nazywane Rohaczami, a tak dokładniej chodzi o Rohacza Ostrego i nieco wyższego Rohacza Płaczliwego. Rohacze sąsiadując z Wołowcem stanowią początek pięknego szlaku graniowego Tatr Zachodnich nazywany przez wielu "Słowacką Orlą Percią" bądź "Orlą Percią Tatr Zachodnich".
   Dla nas tego dnia stanowią one ostatni element wieńczący wspomnianą graniówkę, którą podzieliliśmy sobie na trzy etapy zaczynając poniekąd od końca ;)
   Pierwotnie chcieliśmy się wybrać w te okolice jesienią aby doświadczyć już zupełnie innych kolorów jednak jak to najczęściej bywa plany to jedno, a spontaniczne decyzje gdzie jedziemy to drugie :) Droga w zachodnie rejony Tatr jakoś bardziej nam odpowiada i jazda samochodem mimo, że czasowo nie odbiega od standardowej to mija dużo szybciej.
   Na parkingu pojawiamy się zgodnie z założeniem. Jak to w dolinach tatrzańskich bywa nawet latem o poranku jest dość chłodno i sporo wilgoci wisi w powietrzu. Samochodów ledwo kilka, więc jest szansa, że ruch na szlakach nie będzie wielki. Szybko przebieramy się w górskie wdzianka i ruszamy trochę nudnawą asfaltówką w kierunku Tatliakovej Chaty.
   
 
 
 
   Przy Tatliakovej Chacie nie zatrzymujemy się w ogóle i od razu ruszamy ostro pod górę na Przełęcz Zabrat. Ten odcinek z początku dość delikatny szybko robi się bardziej stromy i błyskawicznie nabieramy wysokości. Za plecami oba Rohacze już nas witają :)
 
 
   Na Przełęczy Zabrat bierzemy kilka głębszych oddechów, robimy parę zdjęć i ruszamy dalej w stronę Rakonia. Droga na tym odcinku nie należy do najbardziej przyjemnych, wiedzie drobnym piargowiskiem.
 
 
   Na Rakoniu odpoczywamy fundując sobie przerwę na drugie śniadanie. Pogoda bardzo nas rozpieszcza, więc pozwalamy sobie na więcej opieszałości niż zazwyczaj :)
 
 
   Oczywiście nie rezygnujemy ze zdjęć tego co nas otacza :) Tutaj spojrzenie na Tatry Wysokie w szczególności po polskiej stronie.
 
 
    Końcówka zejścia z Rohacza Płaczliwego i Smutna Przełęcz, na której to będzie koniec naszej przygody ze skałami dnia dzisiejszego.
 
 
   W dole Dolina Rohacka, a na horyzoncie Trzy Kopy, Banówka i dalsza część wspomnianego we wstępie szlaku.
 
 
   Śniadanko zjedzone, więc komu w drogę :) Wołowiec przed nami to ostatnia zapora przez głównym celem.
 
 
   Nie ma co się ociągać tylko napieramy pod górę zostawiając za sobą Rakonia i w dole ledwo rysująca się Przełęcz Zabrat z widocznym szlakiem podejścia.
 
 
   W związku z tym, że Wołowiec dzisiejszego dnia nie stanowi dla nas głównego celu zgodnie z planem postanawiamy go przetrawersować po zachodniej stronie. Ścieżka w pewnym momencie bardzo widocznie odchodzi z głównego szlaku w prawo co chętnie wykorzustujemy. Przy okazji pozwala nam to też na oderwanie się od mimo wszystko turystycznego zgiełku jaki zaczynał się tworzyć podczas podejścia.
 
 
   Trawers w pewnym momencie mocno zakręca co wykorzystujemy na zrobienie widokowego zdjęcia :)
 
 
   Dolina Smutna i cały szlak zejściowy jaki jeszcze dzisiaj przed nami.
 
  
 
   No cóż... im bliżej tym poważniej to wygląda ;)
 
 
   Na Jamnickiej Przełęczy jesteśmy sami. Jak widać większość wędrowców za główny cel postawiła sobie jedynie Wołowiec. Bardzo nas to cieszy bo dzięki temu będzie więcej luzu na naszym szlaku :)
 
 
   Od Jamnickiej Przełęczy kilka kroków jeszcze po prostym terenie po czym troczymy kije do plecaków i zaczyna się prawdziwa zabawa :)
 
 
 
 
   Tam mam iść ? No nie :)
 
 
   A tak serio to wejście na Rohacza Ostrego od pewnego momentu dostarcza dużo frajdy z łatwego wspinania.
 
 
   Im wyżej jednak tym robi się bardziej stromo i adrenalina nieco wzrasta :) Na drodze staje pierwszy z wielu kominków gdzie trzeba się bardziej skoncentrować. Szlak jednak poprowadzony bardzo dobrze i jest wiele stopni do postawienia nogi oraz skał do bezpiecznego podciągania się.
 
 
   Pojawiają się też pierwsze łańcuchy. W tym miejscu biorąc pod uwagę wyślizgane skały są bardzo wskazane. Na popularnych szlakach każda płyta to ślizgawka i na tym nawet najlepszy but bywa zawodny. Nie ma co kozakować i skoro łańcuchy są to jedną ręką na wszelki wypadek asekurujemy się :)
 
 
   Jeden z pierwszych trudniejszych fragmentów za mną. Od tego miejsca zaczyna się już też większa ekspozycja. Dla wrażliwych na ten bodziec może to być problem.
 
 
 
   Zdjęcie bardzo realnie oddaje kąt nachylenia skał w tym miejscu. Sama końcówka może być kłopotliwa dla osób o niskim wzroście. Nie bardzo jest tam gdzie zaczepić się butem aby wejść na ostatni blok skalny. Trzeba tutaj nieco gimnastyki. Można próbować bardziej z prawej strony, ale wydaje się to trochę ryzykowne ;)
 
 
   Po przejściu wspomnianego bloku obniżamy się o duży stopień i stajemy przed mrożącym krew w żyłach rohackim koniem :)
 
 
   Rohacki koń może wydaje się straszny, ale tak naprawdę nie sprawia problemów. Wystarczy patrzeć pod nogi i uważnie stawiać kroki. Naszym zdaniem bardziej kłopotliwy jest wspomniany wcześniej blok skalny. Tutaj jedyne co może paraliżować to ekspozycja, w tym przypadku po lewej stronie.
 
 
   Skała jest bardzo fajnie urzeźbiona i przechodzimy ten odcinek bez większej adrenaliny.
 
 
   Zdjęcie z gatunku "jak ja mam tutaj wejść ?" :) Czasami najbardziej oczywiste koncepcje przychodzą do głowy na samym końcu :)
 
 
   Nieco trudniejszy kominek numer dwa :) Po jego pokonaniu pojawiamy się na szczycie Rohacza Ostrego.
 
 
   Cóż powiedzieć... jest wspaniale ! Nie dość, że jesteśmy tutaj sami to jeszcze pogoda wymarzona :) Przed nami jednak kawał drogi, więc nie rozsiadamy się w ogóle tylko pstrykamy kilka zdjęć i w drogę.
 
 
   Medytacja :)
 
 
   Rohacz Płaczliwy prawie na wyciągnięcie ręki. Aby na niego wejść czeka nas jeszcze bardzo ciekawe zejście z niższego sąsiada. W tle Baraniec. Tam jeszcze nie byliśmy i nie da się ukryć, że kusi bardzo :)
 
 
   Lubimy takie ujęcia gdzie człowiek wydaje się malutkim elementem górskiego krajobrazu :)
 
 
   Jak wspomnieliśmy zejście z Rohacza Ostrego jest bardzo ciekawe. Elementów wspinaczkowych tutaj też nie brakuje. Cały czas na pełnej koncentracji. Głupio by było upaść kilka metrów albo złamać nogę w takim miejscu ;)
 
 
   Baraniec... poszłabym tam ;)
 
 
 
   Kominków tutaj nie brakuje. Jednymi do góry, innymi w dół. Co nas ciągle cieszy ruch nadal bardzo skromny na tym odcinku. Mijamy się zaledwie z kilkoma osobami od momentu wejścia.
 
 
   Droga zejściowa z Rohacza Ostrego. Poszarpana grań wygląda bardzo ciekawie.
 
 
   Kilka kroków przed Rohaczem Płaczliwym zaczyna się większy ruch turystyczny. Zaczynają nas mijać osoby idące w przeciwną stronę. Kończy się przyjemny czas samotności...
 
 
   Samo podejście na Rohacza Płaczliwego jest zupełnie odmienne od mniejszego brata. Tutaj nie uświadczymy skały tylko wydeptaną ścieżkę piargową. Oczywiście od strony Smutnej Przełęczy wygląda to zupełnie inaczej ;)
   Pamiątkowe zdjęcie na szczycie obowiązkowo ! Robimy sobie też krótką posiadówkę mimo, że na szczycie tłoczy się kilkanaście osób. Udaje nam się jednak przycupnąć z boku i doznać chwili spokoju.
 
 
   Droga w kierunku Barańca.
 
 
   Udało się załapać na chwilę kiedy można zrobić zdjęcie szczytowe bez ludzi w tle :)
 
 
   Po uzupełnieniu kalorii ruszamy w dół na Smutną Przełęcz. Droga przed nami typowo skalna i ponownie wiele momentów wspinaczkowych choć tym razem w odwrotną, zejściową stronę.
 
 
   Jak to bywa w tej cześci Tatr zasadniczy szlak prowadzony jest praktycznie cały czas ściśle graniowo. Jest jednak bardzo dużo wydeptanych ścieżek, które omijają większość skalnych fragmentów. Nie po to przyszliśmy tutaj żeby dreptać ścieżkami :)
 
 
   Smutna Przełęcz już niedaleko. W dole nasz powrotny szlak.
 
 
   Na szlaku znowu jakby luźniej. Gdzieś rozszedł się ten tłum sprzed godziny. Dobry moment na chwilę oddechu i zdjęcie. W oddali Jałowiecki Przesłop. Szczyt niespecjalnie wybitny i ważny na tym odcinku, ale dla nas interesujący i niedługo zagości na liście naszych zdobyczy.
 
 
   Końcowe zejście na przełęcz to już spacerek.
 
 
   Na Smutnej Przełęczy ruch umiarkowany. Rozkładamy się tutaj na dłuższy odpoczynek. Czas nas nie goni, więc zasłużone 30 minut odpoczynku dopisujemy do ogólnego czasu. Dzień jest bardzo upalny, więc tym bardziej chwila wytchnienia wskazana.
   W dół droga jest bardzo komfortowa i szybka. Powinniśmy bez większego problemu do dwóch godzin być przy samochodzie.
   Nasze dzisiejsze zdobycze i jak zawsze duma z tego co dokonaliśmy :)
 
 
   Końcowe zejście w Dolinie Smutnej. Na horyzoncie Wołowiec i Rohacz Ostry.
 
   Wyprawę na Rohacze zaliczamy do jednej z ciekawszych wędrówek tego sezonu. Szlak prowadzi w malowniczej scenerii i dostarcza odpowiedniej adrenaliny. Do tego idealna pogoda i mamy komplet :)
   Polecamy te okolice każdemu kto ma już jakieś obycie z wyższymi partiami Tatr i nie jest bardzo wrażliwy na ekspozycję. Zabawa i frajda z przejścia gwarantowane :)
 
 
 

2 komentarze:

  1. Mi Rohacze również bardzo się podobały, chociaż na samym Ostrym miałem wielką mgłę i podczas zejście w stronę Wołowca mieliśmy problem, żeby znaleźć właściwy kierunek (zima) ;)

    Na Baraniec też się wybierzcie przy okazji, bo bardzo fajny rejon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla nas wyprawa na Rohacze była chyba jedną z lepszych w tym sezonie. Pogoda idealna nam się trafiła i jakoś tak mentalnie to bardzo pozytywnie odbieraliśmy. Baraniec będzie w tym sezonie od południowej strony :)

      Usuń