czwartek, 15 września 2016

MŁYNICKIE SOLISKO (Mlynické Solisko) 2301 m n.p.m.

 
 
Szczyrbskie Jezioro - Młynicka Dolina - Smrekowicka Przełęcz - Młynickie Solisko - Soliskowy Garb - Skrajne Solisko - Młynicka Dolina - Szczyrbskie Jezioro 
 
 
 
 
   Sezon górski w pełni, więc i my nie zwalniamy tempa :) Rok temu będąc w Dolinie Młynickiej robiliśmy przy okazji wejścia na Furkot mały rekonesans pobliskich szczytów. Postanowiliśmy tą wiedzę wykorzystać tym razem i ruszyliśmy na pierwszy z brzegu :) Tak serio to może nie na pierwszy z brzegu, ale starannie przemyślany i przeanalizowany szczyt o nazwie Młynickie Solisko. Młynickie Solisko leży w paśmie Solisk między dwoma dolinami, Młynicką i Furkotną. Sposobów wejścia na Młynickie Solisko jest kilka. My wybraliśmy opcję żlebem na Smrekowicką Przełęcz i później dalej na sam szczyt.
   Wyprawą na Młynickie Solisko otwieramy przy okazji nasze urlopowe podboje :) Pogoda tego dnia zapowiadała się bardziej niż idealne co z jednej strony było świetną wiadomością, ale z drugiej biorąc pod uwagę ostatnią niedzielę wakacji trochę nas martwiło bo to oznacza w godzinach powrotu bardzo duży ruch turystyczny. Przekonaliśmy się o tym już z samego rana parkując niedaleko Szczyrbskiego Jeziora gdzie parking dosłownie pękał w szwach. Byliśmy jednak bardzo uradowami tym, że ogromna większość ludzi z samochodów ruszyła szlakiem na Rysy :)
 
   Jak wyglądała dalej nasza wędrówka zapraszamy do reportażu :)
 
 
 
 
   Od parkingu do Wodospadu Skok docieramy w godzinkę. Szlak jest bardzo przyjemny i nie męczy specjalnie. Przed wodospadem wypatrujemy odpowiedniego odejścia drogi WHP 763 tak aby przypadkowo nie wejść w kosówkę. Skręcenie do żlebu jest bardzo intuicyjne i trafiamy od razu na odpowiednią ścieżkę. Wcześniej jednak szybki posiłek energetyczny i smarujemy się kremem do opalania bo słońce już nieźle przypieka ;)
 
 
   Malowniczy Wodospad Skok z nieco innej perspektywy :) Godzinę później helikopter HZS zabierał kogoś z tych okolic, więc jak widać i w takim miejscu może się przytrafić wypadek.
 
 
   Początkowo żleb jest łagodny i bardzo stabilny. Od pewnego momentu zaczyna się jednak wznosić coraz mocniej i jak widać wchodzenie na czworakach staje się normą ;) Podejście samym dnem żlebu też przestaje być komfortowe i wychodzimy na jego prawą krawędź. Jak się szybko okazuje jest to świetny pomysł i na dodatek pokrywa się z jakąś wyraźną ścieżynkę.
 
 
   To jest podejście z gatunku "niekończących się" ! Idzie się bardzo ciężko. Trudności technicznych brak, ale droga jest nie dość, że uciążliwa to jeszcze bardzo męcząca fizycznie. Musimy iść praktycznie cały czas na wprost bez możliwości lawirowania zakosami.
 
 
   Droga jaką przeszliśmy. Widać tutaj, że od pewnego momentu żleb robi się bardziej stromy.
 
 
   Skrajne Solisko z krzyżem na szczycie. Tam będziemy za ponad 2 godzinki. Jeszcze ludzi nie widać, ale jak zbiegnie się to z czasem naszego pobytu to będzie już tłoczno. Widać też na tym zdjęciu kąt nachylenia naszego podejścia.
 
 
   Na Smrekowickiej Przełęczy musimy odpocząć bo w nogach się gotuje. Teraz może nie będzie wiele łatwiej, ale na pewno przyjemniej i z perspektywą widoków ;) Ruszamy zatem ochoczo na szczyt ! Droga z przełęczy jest początkowo bardzo widoczna, a później świetnie okopczykowana i nie ma problemów żeby idealnie dotrzeć na samą górę.
 
 
   Na szczycie meldujemy się po około 20-30 minutach. Zmęczenie jakie było wcześniej długim podejściem gdzieś zniknęło i zaczynamy chłonąć radość z wejścia :) Daleko w tle Kralova Hola, która oczywiście jak wszystko w koło również kusi do wejścia... kiedyś tam ;)
 
 
   Rzut okiem na Dolinę Młynicką i królującego nad okolicą Szatana :)
 
 
   Dalsza część Doliny Młynickiej i Szczyrbski Szczyt po prawej. Za mało czasu, a za dużo chęci aby wszystko ogarnąć za jednym przyjazdem. Chyba Szczyrbski będzie musiał poczekać na nas przynajmniej do kolejnego sezonu. Lista wypraw jest tak długa, że nam życia braknie ;)
 
 
   Dolna część Doliny Furkotnej i Siodełkowa Kopa.
 
 
 
   Zdjęcie szczytowe mam i ja ;)
 
 
   Na szczycie nie zabawiamy zbyt długo. Słońce grzeje bardzo mocno i obawiamy się, że w pewnym momencie odetnie nam prąd. Schodzimy.
 
 
   Po drodze jednak aparat idzie w ruch :) Na podejściu odpuściliśmy robienie zdjęć co teraz ochoczo nadrabiamy :)
 
 
   Skrajne Solisko już niedaleko :)
 
 
   Ostatnie kilka minut przed przełęczą. Potem jeszcze tylko nieco trudniejszy technicznie Soliskowy Garb i już będzie z górki.
 
 
   Końcówka zejścia z Młynickiego Soliska na Smrekowicką Przełęcz to jedno wielkie piargowisko, które jest bardzo męczące do schodzenia. Tutaj koncentracja sięga zenitu aby czasem nie zaliczyć zjazdu.
 
 
 
   Jak widać walka z piargiem to niełatwe zadanie. Na tym nie trzymają żadne buty. Gdyby nie kije to pewnie schodzilibyśmy dwa razy dłużej.
 
 
   Znajdź kropka ;) Z tej perspektywy widać całą drogę wejścia.
 
 
   Przed Soliskowym Garbem troczymy kije do plecaków i wdrapujemy się na górę. Ponoć to jedynkowe choć idzie zaskakująco łatwo. Czasem zerówka bywa kłopotliwa, a tutaj jakoś lekko i bezstresowo :)
 
 
   Dwie minutki i na górze. W jednym miejscu tylko trzeba się mocniej podciągnąć bo nie bardzo jest gdzie nogę postawić.
 
 
   I nie da się ukryć, że ekspozycja też trochę straszy ;)
 
 
   Po wejściu na Soliskowy Garb trzeba z niego zejść ;) Zejście dość strome choć bardzo poszarpane co daje sporo możliwości swobodnego stawiania kroków.
 
 
   Po przejściu tego odcnika czeka nas już spacerek na Skrajne Solisko.
 
 
   Jeszcze raz Dolina Furkotna i Krywań w tle. Tam już gościliśmy w zeszłym roku :)
 
 
   Soliskowy Garb na pierwszym planie, a w tle nasza główna zdobycz, czyli Młynickie Solisko :) Z tej perspektywy podejście żlebem robi na nas niemałe wrażenie. Widać, że to jednak konkretne podejście. Na samym szczycie i w jego okolicach zdjęć nie robimy. Klimat tutaj jak na Giewoncie w długi weekend ;) Siadamy trochę z boku, zjadamy coś na szybko i próbujemy się przebić przez ten tłum schodząc szybko w dół. Druga część zejścia będzie już luźniejsza bo zdecydowana większość ludzi skorzysta z kolejki krzesełkowej.
 
 
   Przygodę z Młynickim i Skrajnym Soliskiem kończymy umęczeni upałem, ale bardzo zadowoleni i szczęśliwi. Jak na urlopowe otwarcie to poszło nam całkiem dobrze :) Teraz 45 minutek samochodem do Bukowiny Tatrzańskiej i zasłużona kawa na tarasie z widokiem na wypasające się owieczki :)
 
 
 
 

2 komentarze:

  1. Hmmm, skądś znam te rejony ;) No, no kaski poszły w ruch. Chyba już szukacie w Tatrach czegoś więcej niż tylko szlakowych ścieżek :) Super! Marta, jak Ci się sprawują rękawiczki? Szukam jakiś nowych, bo te co mam zaczęły mi się pruć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że podglądaliśmy Twój wypad w to miejsce ;) Sama wiesz, że przychodzi ten moment, że to co wyznaczone na mapie przestaje wystarczać i szukamy ambitniejszych wyzwań w przewodnikach :) Kaski już dawno targamy ze sobą choć faktycznie nie zawsze decydujemy się na ich zakładanie.
      Rękawiczki bardzo dobre i o dziwo fajnie czuć skałę. Jedyna wada tych rękawiczek to chłonięcie wilgoci. Wystarczy kawałek mokrej skałki i z rękawiczek robi się gąbka. Trwałość umiarkowana, ale na jeden intensywny sezon wystarczają. Na pocieszenie jest cena, która nie zwala z nóg ;)

      Usuń