wtorek, 5 lipca 2016

WIELKI KRYWAŃ (Veľký Kriváň) 1709 m n.p.m.

 
 
 
Vratna - Chata na Grnni - Południowy Gruń - Steny - Hromove - Chleb - Wielki Krywań - Pekelnik - Przełęcz za Kraviarskym - Stara Dolina - Vratna
 
 
 
 
   Witamy ponownie na kamiennym szlaku i zapraszamy tym razem na dalsze zwiedzanie zakątków Małej Fatry :)
   Rejony Małej Fatry po ostatniej wędrówce mocno nas urzekły swoją prostotą, a zarazem bajkowością i postanowiliśmy ponownie ruszyć na podbój najwyższego szczytu w tym paśmie.
   Pogoda o tej porze roku jest bardzo kapryśna i jak to ostatnio ma miejsce w naszych wędrówkach mocno się stresujemy czy nie będzie to marsz we mgle. Mimo prognoz mało optymistycznych w praktyce okazało się, że aura była dla nas bardzo łaskawa i pozwoliła nacieszyć się widokami.
   Podobnie jak za pierwszym razem pojawiamy się na parkingu jako pierwsi. Godzina nie jest bardzo wczesna, a we Vratnej ludzi brak... bardzo nas to cieszy choć jednak koło południa spodziewamy się tłumów w okolicach Wielkiego Krywania.
   Standardowo przebieramy się szybko, ostatnie sprawdzenie plecaków (tak, tak tym razem mamy wody duuużo w zapasie) i ruszamy na graniowy spacer :)
 
 
 
 
 
   Wejście na żółto znakowany szlak jest zaraz przy parkingu, więc nie trzeba daleko dochodzić. Lubimy takie początki gdzie nie trzeba najpierw iść po kilka kilometrów asfatem tylko od razu pniemy się w górę :)
   Po kilkunastu minutach drogi przez las za plecami widok naszej wędrówki graniowej sprzed 2 tygodni.
 
 
   Do Chaty na Gruni pojawiamy się z niewielkim zapasem czasowym. Wszędzie cisza i ludzi nie widać. Chwila przerwy na złapanie oddechu bo czeka nas teraz największe podejście tego dnia.
 
 
   Podejście na Południowy Gruń może nie wydaje się z doliny jakieś potworne, ale z każdym metrem czujemy to w nogach. Mniej więcej od momentu gdzie kończy się wyciąg narciarski teren robi się bardziej stromy i trzeba naprawdę porządnie przebierać nogami. Dodatkową atrakcją jest wszędobylskie błoto, które znacząco utrudnia stawianie stabilnych kroków. Gliniaste podłoże to jedna wielka ślizgawka ;)
 
 
   Po godzinie z minutami uradowani, że już koniec tego podejścia witamy się ze szczytem :) Jakoś mamy narazie tego dnia szczęście bo tutaj również ludzi brak. Na szczycie zasłużona posiadówka z drugim śniadaniem :)
 
 
   Chmury na niebie w niektórych momentach wyglądają groźnie, ale póki co nic nie zapowiada deszczu. Kilka zdjęć w każdą stronę i ruszamy dalej. Dzisiaj tempo będzie wybitnie spacerowe bo grzechem byłoby iść od tego momentu szybko :)
 
 
   Ludzi nadal nie widać :)
 
 
   Nasz główny cel tego dnia, czyli król okolic - Wielki Krywań :) Póki co niechętnie się odsłania, ale dla nas później zrobi wyjątek :)
 
 
   Wielki Rozsutec też walczy z poranną wilgocią tworząc niesamowite obrazy :)
 
 
   Z tego miejsca widać parking w dolinie gdzie zaparkowaliśmy i w tle naszą drogę graniową z ostatniej wizyty w Małej Fatrze :)
 
 
   Stoh mimo, że nie jest skalisty to kawał niemałego pagórka :)
 
 
   Na naszej drodze kolejny szczyt w tym paśmie graniowym. To też pierwszy moment kiedy spotykamy małą grupkę turystów słowackich.
 
 
 
   Przed nami piękna droga i spektakl chmur płynących nad szczytami. Wędrówka w takich warunkach daje ogrom przyjemności !
 
 
 
   Za sobą pozostawiamy już całkiem spory odcinek. Pogoda wydaje się robić bardziej stabilna.
 
 
   Jest klimat, absolutnie :)
 
 
 
Południowy Gruń i Steny już za nami. Przed nami Hromove i Chleb. Zaczyna też przybywać na szlaku wędrowców z przeciwnej strony. Część zapewne idzie odwrotnie niż my, ale i trafiamy ewidentnie na takich, którzy wjechali kolejką. Nie da się ukryć, że w tych warunkach czystość butów świadczy o kolejkowiczach ;)
 
 
   I w końcu Chleb :) Szczyt może nie robi wielkiego wrażenia bo nie jest specjalnie wybitny, a z Doliny Vratnej praktycznie niezauważalny, ale widokowo nie ma powodów do narzekania :) Miejsce to jednak skupia sporo ludzi z powodu łatwego dostępu od górnej stacji kolejki. Ścieżka dojściowa na Chleb z jednej strony do ledwo 50 cm paseczek, a od strony kolejki 3-4 metrowa droga wydeptanej ziemi z kamieniami.
   Siadamy z boku nieco poniżej szczytu na wygodnych skałkach i delektujemy się naleśnikami patrząc dolinę :)
 
 
   Spory kawałek drogi już przeszliśmy. Drogi, która nie jest specjalnie męcząca i do tego bardzo widokowa.
 
 
   Po zejściu z Chleba naszym oczom ukazuje się taka oto skałka. Podejrzewamy, że nie nam pierwszym ten element krajobrazu wydał się wyjątkowo atrakcyjnym miejscem na pamiątkowe zdjęcie. W dole Dolina Vratna.
 
 
   Przed nami punkt kulminacyjny dnia, czyli Wielki Krywań. Widać też wspomnianą ścieżkę, która przypomina polną drogę wydeptaną przez tabuny ludzi :)
 
 
   Odcinek od Chleba aż po sam Wielki Krywań w zasadzie nawet nie wyciągamy aparatu bo godziny popołudniowe i ruch kolejkowy dają się we znaki. Nie jest to może tłum jaki można spotkać na drodze do Morskiego Oka, ale jednak robi się tłoczno.
   Na szczyt docieramy bardzo sprawnie i tutaj już sami nie jesteśmy. Stajemy z boku, robimy kilka zdjęć i schodzimy niżej. Celebrowanie zdobyczy w grupie 30 obcych nam osób nie jest naszą pasją. Decydujemy się na szybkie zejście i przystanek na Pekelniku. Mamy przeczucie, że 95 procent ludzi będzie wracać w przeciwnym kierunku aby zjechać kolejką.
 
 
   Mały Krywań zostawiamy sobie na jesienne klimaty :)
 
 
   Pekelnik już na horyzoncie. Jeszcze jakieś 20 minut i koniec wzniesień na dzisiaj. Pekelnik to też ostatni szczyt w tym paśmie jaki zdobędziemy.
 
 
   Momentami szlak iście tatrzański :)
 
 
   Nasze przeczucie okazało się bardzo trafne. Chyba wszyscy będący na Wielkim Krywaniu czy w jego okolicach poszli w drugą stronę. Za nami znowu pustki. Z tej strony Wielki Krywań nieco bardziej pokornie wygląda choć nie można mu odmówić wielkości ;)
 
 
   Ostatni szczyt tego dnia i zasłużona radość :) Pekelnik jednak wydaje się mało przyjazny na posiadówkę. Wypatrujemy na przełęczy miejsce przypominające niewielkie siodło i tam postanawiamy zrobić sobie najdłuższą tego dnia posiadówkę.
   Na wspomnianym siodełku relaksujemy się dobre 45 minut co przyciąga uwagę schodzącej grupki turystów i idąc w nasze ślady rozkładają się niedaleko nas ;)
 
 
   Wstać się nie chce po takim odpoczynku, ale jeszcze przed nami niecałe 2 godziny do samochodu. Droga teraz cały czas z górki, więc będzie mniej wysiłkowo, ale trzeba się bardziej koncentrować bo teren jest w wielu miejscach bardzo piargowy. Skręcenie nogi czy przysiad na tyłku wielce gwarantowany ;)
   Na szczęście obywa się bez nieprzyjemnych historyjek. Docieramy na parking bez kontuzji z wielkimi uśmiechami na twarzy. W dużej mierze Mała Fatra zdobyta :)
   Teraz jeszcze tylko niecałe 3 godzinki w samochodzie i już możemy planować kolejne górskie wypady :)
 
 
 
 
 
 
 


2 komentarze:

  1. Cudne zdjęcia! Aż chce się tam jechać! Nie przestawajcie robić zdjęć bo dobrze Wam to wychodzi :)
    Pozdrawiam(:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy i cieszy nas zawsze, że dzięki naszym wpisom ktoś nabiera ochoty na odwiedzenie określonych miejsc :) Zapraszamy do oglądania kolejnych i poprzednich wędrówek ;)

      Usuń