wtorek, 7 lipca 2015

PACHOŁ (Pachoľa) 2167 m n.p.m.

  
                        Pod Spálenou - Adamcuľa - Spalona Dolina - Banikowska Przełęcz - Pachoł - Spalona Przełęcz - Spalona Kopa - Skrzyniarki - Salatyński Wierch -
                                                                                                 Salatyńska Przełęcz - Brestowa - Skrajny Salatyn - Pod Spálenou
 
 
     Na wyprawę w te rejony Tatr mieliśmy wybrać się dopiero jesienią ze względu na klimat i kolory jednak ciekawość tego miejsca wygrała z planami. Celem wyprawy jest odcinek od Wołowca aż po Brestową. Piękny widokowo o różnych trudnościach i na pewno wielu atrakcjach. Z racji tego, że jest to trasa dość długa stwierdziliśmy, że podzielimy sobie to na dwie części. Oczywiście można przejść całość w ciągu jednego dnia, ale wyznajemy zasadę, że idąc w góry trzeba chłonąć i delektować się każdą minutą, a nie wykręcać kolejne rekordy przejść. Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy i na pierwszy strzał wybraliśmy odcinek od Banikowskiej Przełęczy aż po Brestową. Dodatkową zaletą podzielenia całego odcinka na dwie części jest przejście obu bardzo urokliwych dolin, które mają szlaki dochodzące z Rohackiej Doliny.
     Tego dnia jednak mimo ogromnego zapału i adrenaliny jeden czynnik negatywnie nas straszył od samego początku, a mianowicie... pogoda. Ledwo weszliśmy do Spalonej Doliny to zaczęło odrobinę padać. Prognoza na ten dzień przewidywała deszcz, ale na późne popołudnie. Cóż, mimo tego idziemy z nadzieją, że to chwilowe postraszenie i przestanie. Na szczęście tak się stało i do samego końca (no prawie do samego końca) mieliśmy umiarkowanego farta z pogodą.
     Na koniec przydługiego wstępu warto podkreślić dwie rzeczy. Po pierwsze jest to trasa niezwykle bogata widokowo i mimo pogody jaką mieliśmy było na co popatrzeć. Tutaj gdzie się nie obrocić to widoki są niebanalne. Po drugie szlak biegnie tak naprawdę cały czas ściśle graniowo choć w koło jest sporo wydeptanych ścieżek, którymi można obejść wszystkie trudniejsze fragmenty. Poniekąd to może i ułatwienie dla mniej doświadczonych turystów, ale też mylące bardzo dla tych, którzy liczą tutaj na jakieś większe atrakcje. Nasza rada zatem aby nie zwracać uwagi na wydeptane ścieżki tylko trzymać się znaków i iść ściśle granią. W wielu miejscach można poczuć się jak w Tatrach Wysokich ;)
 
     Zapraszamy do lektury naszej wyprawy :)
 
 
 

   Początek każdej wyprawy to niekończący się las ;)


   Już najwyższy czas aby się obudzić ;) A na drodze taki kamyczek...


   Krótka przerwa i szybka weryfikacja mapki, w którą stronę mamy iść dalej.




   Tak, tak właśnie tam idziemy, Banikowska Przełęcz gdzieś za niecała godzinę.



   Zostawiamy Spaloną Dolinę za sobą. Na horyzoncie pogoda straszy nas cały czas.


   Spodziewamy się wiatru na przełęczy dlatego posiadówka na drugie śniadanie przed samym podejściem. Potem tylko pamiątkowe zdjęcie i od razu idziemy na Pachoła, który jest najwyższym szczytem tej wyprawy.



   Dolina Spalona i szlak, którym przyszliśmy. Swoją drogą trzeba tutaj przyjechać późną jesienią żeby zobaczyć prawdziwie spaloną dolinę ;)



   Banikowska Przełęcz w oddali, a my całkiem dobrym tempem podchodzimy pod Pachoła.


   A z góry takie widok... malowniczo wygląda nasza dzisiejsza trasa ! Cały odcinek jak na dłoni. Serce szybciej bije na samą myśl, że za chwilę będziemy dreptać w tamtą stronę :)


   Oczywiście pamiątkowe zdjęcie na szczycie do archiwum obowiązkowe :)


   Tutaj trzeba pochwalić autora za wyłapanie chwili... ;)



   Długo nie zabawiliśmy na szczycie bo raz, że mamy na uwadze zapowiadany deszcz na godziny popołudniowe, a dwa nogi już z niecierpliwości same przebierają w miejscu ;)



   Pierwsze trudności na zejściu z Pachoła, malutki kominek.



   Jeszcze raz Spalona Dolina tylko z innej perspektywy.


   To chyba jedyny moment kiedy chmury na kilka chwil odsłoniły Salatyński Wierch i Brestową. Potem było już tylko gorzej... szkoda !




   Jeden ze wspomnianych odcników gdzie należy iść granią mimo wydeptanej ścieżki kilkanaście metrów poniżej. Ekspozycja całkiem fajna i mimo, że to krótki fragment to na pewno jest ciekawie :)


   Zdjęcie ze Spalonej Kopy. W środku wcięcie to oczywiście Banikowska Przełęcz i po prawej Pachoł, z którego zeszliśmy kilka minut wcześniej.



   Kolejne atrakcje wspinaczkowe, czyli zejście po płycie kilka metrów w dół. Tutaj też na zdjęciu dobrze widać obejście tego odcinka z lewej strony. Pytanie tylko po co :) ?


   I kolejny fragment gdzie ścieżka wydeptana z prawej strony, a szlak prowadzi na wprost. Oczywiście my idziemy trudniejszą drogą.



   W tym miejscu ten łańcuch bardziej plącze się między nogami niż w czymś pomaga. Autor tego ułatwienia chyba nie do końca to przemyślał. Ekspozycja w tym miejscu jednak podnosi adrenalinę ;)


  Skrzyniarki, bardzo ciekawy punkt na tej trasie. Nietypowy jak na Tatry Zachodnie.


   I jakieś 2 piętra w dół ;) Jak ktoś nie ma problemu z lękiem wysokości to zejście nie stanowi problemu.




   I ponownie ścieżka obchodzi z prawej strony, a znaki mówią aby iść prosto.




   Przeszłam, zwyciężyłam ;)


   To zdjęcie nie jest poprawiane kolorystycznie. Ten zielony kolor naprawdę był aż tak zielony :) Sami byliśmy zaskoczeni tym odcieniem i intensywnością.


   Po dotarciu na Salatyński Wierch, a w zasadzie w połowie drogi na niego już zaczęło się to czego się spodziewaliśmy. Mgła z każdej strony zapowiadała koniec wrażeń widokowych...



   Zejście z Salatyńskiego Wierchu i podejście pod Brestową to już mgła totalna chwilami ograniczająca widzialność na 5-6 metrów.



   Po zejściu z Brestowej kilmatyczny spacer Skrajnym Salatynem, potem las, prognozowany deszcz i w końcu parking w Dolinie Rohackiej :)


    






8 komentarzy:

  1. Piękna wycieczka, przyjemna trasa. Szkoda, że Wam się trochę zasnuło, ale takie tajemnicze górki mają też swój urok. W tą intensywną zieleń jak najbardziej wierzę i uważam, że ze względu na te kolorki wczesne lato to obok jesieni najlepszy czas na dreptanie po Tatrach Zachodnich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doświadczyliśmy jeszcze zbyt wielu jesiennych kolorów, ale to na pewno nadrobimy =) Oby tylko pogoda była dla nas wszystkich bardziej łaskawa... A z drugiej strony - wędrówka w chmurach też ma przecież swoje uroki!

      Usuń
  2. Fajna wyrypa, mam nadzieję zawitać tam w sierpniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamy nadzieję, że nadzieja zmieniła się w czyn. Czekamy na relację =)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Cieszę się zwłaszcza, że mogłem zobaczyć jak ten teraz wygląda przy jakiejś widoczności :P Dla porównania: Waszamoja fotka. Ja szedłem od drugiej strony, ale już przed Pachołem weszliśmy w chmurę i nie zobaczyliśmy niemal nic, aż do Rohacza Płaczliwego.

    Rzeczywiście wg Waszych zdjęć jest tam dużo obejść. Niby nie jest bardzo trudno, ale dla ludzi nieobytych ze skałą i ekspozycją może to stanowić nielada problem. Zwłaszcza psychiczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze to podziwiamy Cię, że zimowe wędrowanie :) Nas jednak zimno stanowczo zniechęca i na dodatek krótki dzień też nie wpływa dobrze na nasze postrzeganie otaczającego świata :) Ten odcinek jednak chcemy kiedyś jeszcze przejść raz tylko w odwrotną stronę i oby się udało w idealnej pogodzie bo jest tam co oglądać :)

      Usuń
  5. Pachoł, Skrzyniarki ... tak , to muszę zapamiętać �� chce tam być i spróbować siebie. Jak zawsze bardzo dobrze opisany przebieg całego szlaku , wiec idealna mapka tworzona na moje potrzeby i zapewne nie tylko moje . Gratuluje !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze pójdzie to w przyszłym sezonie z pewnością wyciągniemy Cię w takie tereny gdzie adrenaliny będziesz miała pod dostatkiem ;)

      Usuń